niedziela, 30 kwietnia 2017

Co na blogach piszą /kwiecień 2017/

Pięć najciekawszych według mnie wpisów minionego miesiąca opublikowanych przez blogerów książkowych. Cykl, którego celem jest polecenie Wam wartościowych książek, o których dobrze wypowiedzieli się inni, a także – czy może przede wszystkim – okazja do dzielenia się książkowymi miejscówkami w sieci, które lubię, cenię i stale odkrywam. 


Superważna społecznie książka „Wspólne nie znaczy niczyje”, której współautorką jest Alicja prowadząca blog „W Nieparyżu”, zrobiła na mnie potężne wrażenie i na pewno się nim tu z Wami podzielę. Zanim to jednak nastąpi, zajrzyjcie do Bartka, na blog „Co czytam Konstantemu i Matyldzie” i przeczytajcie recenzję człowieka, który, pisząc o przestrzeni publicznej i jej przeobrażeniach, wie o czym pisze. Sięgnijcie koniecznie także po samą książkę, bo słusznym jest stwierdzenie, że „takich książek mieszkańcy Rzeczypospolitej Polskiej potrzebują jak kania dżdżu”.




Ten „arkusz papieru wielkości dwóch stron książki, którego jedna połowa jest przyklejona do wewnętrznej strony okładki” potrafi oczarować albo zniechęcić do dalszej lektury. Ostatnimi czasy, zwłaszcza w książkach dla dzieci, pomysłowo zaprojektowane wyklejki coraz mocniej przykuwają wzrok i same w sobie stają się małymi dziełami sztuki ilustratorsko-edytorskiej. Gosia z bloga „Czytelniczy” wymyśliła kapitalny cykl „Bogate wnętrze” – traktujący właśnie o wyklejkach! Poniżej podaję link do części o książkach dziecięcych, ale na jej blogu znajdziecie także wpis o wyklejkach w książkach kulinarnych oraz wyklejkach-mapach.


Czarno-żółta okładka, kilka linijek tekstu w blurbie, które niekoniecznie zdradzały, co też kryje w sobie ta książka i jakie emocje nam z córką zgotuje, gdy zaczniemy ją czytać i oglądać… „Brzuchem do góry” Urszuli Palusińskiej to było totalne, euforyczne zaskoczenie. Bernadeta z bloga „Półeczka z książkami” napisała: „Książka, która uczy afirmacji życia. Coś w rodzaju carpe diem”. Jej recenzja idealnie wyraża mój punkt widzenia na tę publikację, piękną i bardzo oryginalną w swej koncepcji.



Bardzo lubię lekki styl pisania Marty i czytuję z przyjemnością jej posty na blogu „Julia Orzech” (to pseudonim literacki). Ostatnio frajda była podwójna, bo Marta napisała nie tylko o tym, co czyta synkowi, lecz także o książkowych odkryciach poczynionych dla samej siebie. Tym samym przypomniała nam wszystkim, że nie tylko książką dla dzieci żyje człowiek :) Podpatrzyłam kilka ciekawych tytułów i pomyślałam, że może i Wam się coś spodoba, zajrzyjcie.



Metaforyczna twórczość Shauna Tana nie poddaje się łatwym klasyfikacjom, a jego niezwykłe książki często są interpretacyjną zagadką. Fascynują zarówno młodych, jak i starszych czytelników swoim nietuzinkowym przesłaniem i wyjątkowymi, onirycznymi ilustracjami. Na swoim blogu „Bookowa półeczka” Jagoda ciekawie pisze o trzech opowieściach australijskiego artysty, zebranych w tomie „Zgubione, znalezione”. 


Wszystkie zdjęcia pochodzą z wymienionych powyżej blogów i są własnością ich autorów.
Poprzedni wpis z tego cyklu znajdziecie tutaj

3 komentarze:

  1. Jakże mi miło! :) Dziękuję za informację o moim cyklu i gorąco zachęcam Ciebie i Twoich Czytelników do podzielenia się zdjęciem z wyklejkami w książkach z Waszych domowych biblioteczek (na adres: zemfiroczka@gmail.com). Może z tego wyjść ciekawy odcinek czytelniczy "Bogatego wnętrza" :)

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju, jednak sporo książek jeszcze nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Za każdym razem, gdy buszuję po blogach, odkrywam książki, o których nigdy nawet nie słyszałam. I fajnie, tylko czasu na pewno nie starczy na wszystkie!

      Usuń