środa, 23 grudnia 2020

Książkowe świąteczne LAST MINUTE (2020)

W tegorocznym Książkowym świątecznym LAST MINUTE proponuję Wam trzy picturebooki, które będą znakomitym prezentem dla każdego maluszka, przedszkolaka i pewnie dla wielu rodziców :) 


IDEALNA CHWILA

„Idealna chwila” to historia o tym, że warto pomagać innym i znaleźć dla nich czas, nawet gdy sami bardzo się spieszymy. Pewnego ranka wiewiórka otrzymała bardzo ważną wiadomość, wyskoczyła więc prędko z dziupli i popędziła przez las. Ogromnie się spieszyła, ale po drodze co i rusz zatrzymywało ją jakieś leśne zwierzę, prosząc o drobną przysługę. Poczciwa wiewiórka, nie potrafiąc odmówić w potrzebie, zabierała się do kolejnych zadań, a czas płynął…

Mały czytelnik śledzi poczynania uczynnej wiewiórki, denerwuje się razem z nią, emocjonuje i zastanawia się, czy nie lepiej byłoby, gdyby popędziła przed siebie, nie oglądając się na nikogo. Bo co, jeśli przegapi idealną chwilę?

Przesłanie książki może się wydać dorosłemu trochę naiwne, bo utrzymane w duchu Coelho „Gdy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć”, ale dla przedszkolaka to ważna lekcja wyjścia poza (całkowicie skądinąd naturalny w tym wieku) egocentryzm. Finał opowieści wzrusza zarówno małych, jak i dużych, a przepiękne, ciepłe ilustracje Marco Somy przedstawiające las i jego mieszkańców to wspaniała  estetyczna uczta.

 


Susanna Isern, Marco Somà, Idealna chwila, tłum. Tomasz Pindel, wyd. Tako, Toruń 2020.
Wiek: 3+


 

DWA DLA MNIE, JEDEN DLA CIEBIE

Dla małego dziecka, patrzącego na wszystko z naturalnie egocentrycznej perspektywy, dzielenie się jest trudną sprawą. Chyba każdy rodzic był świadkiem wyrywania sobie przez przedszkolnych przyjaciół foremek w piaskownicy, sprzeczania się o niesprawiedliwie podzielony batonik czy oburzonych skarg pod tytułem „on bawił się moim autkiem”. Jörg Mühle w swoim picturebooku „Dwa dla mnie, jeden dla ciebie” opisuje słowem i obrazem takie właśnie zachowania, portretując je w krótkiej historyjce o dwojgu zwierzęcych przyjaciół. Oto niedźwiedź przynosi trzy grzyby, a łasica przyrządza je na obiad. Problem pojawia się, gdy dwoje przyjaciół musi się podzielić trzema grzybami. Każde ze zwierząt lubi ten przysmak i ma ochotę na większą porcję niż druga strona. Rozpoczyna się gorączkowa wymiana argumentów, a tymczasem do kłócących się zwierząt cichaczem podkrada się lis…
Niemiecki autor przedstawia swoich bohaterów z dużą życzliwością, pokazując małemu czytelnikowi, że nie on jeden ma kłopot z dzieleniem się. Co ważne, pozwala mu spojrzeć na problem z pewnego dystansu i w humorystyczny sposób pokazuje, że niespodziewany finał może nie być wart kłótni o to, co moja, a co twoje.

 


Jörg Mühle, Dwa dla mnie, jeden dla ciebie, tłum. Anna Kierejewska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2020.
Wiek: 3+



 

PAN PATYK

Julia Donaldson i Axel Scheffler to jeden z bardziej znanych duetów autorsko-ilustratorskich wśród twórców literatury dziecięcej. Ich książki rodzice polecają sobie na internetowych grupach od wielu lat. Pierwszym picturebookiem Brytyjczyków wydanym w Polsce (w 2005 roku w serii tzw. amberków wydawnictwa Amber) był słynny Gruffalo (tę historię zna cały świat – ukazała się w 45 krajach!). Tłumaczenie Danuty Górskiej nie zyskało jednak popularności i dopiero przekład Michała Rusinka zjednał sobie przychylność młodych czytelników.
W 2020 roku pojawiły się na rynku dwie książki słynnego duetu w tłumaczeniu Joanny Wajs. Jedną z nich jest „Pan Patyk”. Stick Man w naszej rodzinie znany jest już od przeszło dziesięciu lat, kiedy to kupiłam wersję angielską z zamiarem czytania małej córce. Trochę smutna, trochę straszna, ale kończąca się szczęśliwie i wzruszająco historia oczarowała nas do tego stopnia, że stała się bożonarodzeniowym hitem, rokrocznie wyciąganym w pierwszej kolejności, gdy tylko nastał grudzień. Opowieść zaczyna się wprawdzie wiosną, ale jej finał jest zdecydowanie zimowy, a w bardzo ważnej roli występuje tu nie kto inny jak Święty Mikołaj. Tytułowy bohater opuszcza na chwilę swoje rodowe drzewo i od razu wpada w wir ryzykownych przypadkowych zdarzeń, poczynając od pogryzienia przez psa, na wrzuceniu do kominka kończąc. Łatwo sobie wyobrazić, jakie emocje towarzyszą małym czytelnikom kibicującym Panu Patykowi w tej przygodzie.

Długo czekaliśmy na polski przekład tej książki, w końcu jest, i bardzo dobrze, bo kolejny niesztampowy bohater stworzony przez Donaldson zdecydowanie zasługuje na to, by zyskać popularność także wśród polskich dzieci. Co prawda Stick Man w wersji polskiej nie jest aż tak rytmiczny jak w oryginale, brakuje mu skandująco-wyliczankowych fragmentów, takich jak (przeczytajcie to głośno!):  

„I’ll fetch it and drop it,
and fetch it – and then
I’ll drop it and fetch it
and drop it again”.

Jest jednak równie emocjonalny I poruszający w kluczowych fragmentach, oddając zagrożenie, gdy czytamy: „Słów kolędy nie słyszy i biegnących z oddali czterech strasznych wyrazów: Będzie dobrze się palił” albo smutek i żal: „(…) patyczęta się wiercą w wielkim łożu sękatym/bo i cóż to za święta będą bez paty taty?”.

 


Julia Donaldson, Axel Scheffler, Pan Patyk, tłum. Joanna Wajs, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.
Wiek: 3+



sobota, 12 grudnia 2020

Podpowiednik świąteczny: Zabójstwo Brangwina Kąkola

 

Jeżeli chcecie podarować nastolatkowi w prezencie świątecznym jakąś oryginalną, niesztampową książkę, to „Zabójstwo Brangwina Kąkola” będzie jak znalazł. Tytuł wskazuje na kryminał, i wątek kryminalny rzeczywiście jest tu obecny, ale równie dobrze można powiedzieć, że mamy do czynienia z powieścią fantasy albo przygodową. W dodatku obficie ilustrowaną i to w sposób niestandardowy – rysunki żyją tu bowiem własnym życiem, a nawet na przekór tekstowi.




Tytułowy Brangwin Kąkol, od czasów szkolnych przezywany ze względu na nazwisko Chwastem, jest elfim historykiem, któremu powierzono ważną misję – ma wyruszyć z (teoretycznie) pokojowym posłannictwem do sąsiedzkiego królestwa goblinów i wręczyć władcy podarunek: wyjątkowy klejnot będący symbolem dobrej woli i zgodnych sąsiedzkich stosunków od czasu zawieszenia broni przed pięciu laty. W regularnych raportach ma jednakże donosić elfickiemu wywiadowi wszystko, co podpatrzył i podsłuchał, aby zgromadzić szczegółową i aktualną wiedzę na temat społeczności goblinów i ich tajemniczego przywódcy – Ghohga Nikczemnego.

Naiwny Chwast nie ma pojęcia, że jest narzędziem w rękach króla Elflandu, który planuje bezlitośnie wykorzystać jego oddanie do okrutnych i zdecydowanie niepokojowych celów. Po przeprawie przez Góry Kościokrutne i dotarciu do Tenebrionu – gobliniej stolicy – Kąkol zostaje z honorami ugoszczony przez kolegę po fachu – archiwistę Werfla, nadwornego goblińskiego historyka. Zdaje się jednak tego nie dostrzegać, niemal nie odzywając się do przyjaźnie nastawionego, wygadanego gospodarza. Pamięta za to o raportach, które gorliwie śle za pomocą tajemniczej machiny pozwalającej posłom w terenie na przesyłanie myśli. Odbiornik przypomina prasę drukarską – pozwala uzyskać czarno-biały obraz tego, o czym myśli posłaniec. Jest jednak jedno „ale”: maszyna nie ukazuje tego, co widzi wysłannik, a tylko to, co ten sobie wyobraża… Uprzedzony do innych, nieufny i pełen lęków i traum z dzieciństwa Chwast raportuje więc, że Werfel „wygląda tak, że nie wiadomo, czy chce komuś uścisnąć rękę, czy odgryźć nos. Szpiczaste zębiska i tak dalej. Typowy szkaradny gobliński ryj”.


Czytelnik orientuje się, że „coś tu nie gra” mniej więcej po 100 stronach lektury. Przypominające średniowieczne drzeworyty ilustracje Eugene’a Yelchina ukazują czarno-białe drukowane raporty Brangwina Kąkola dla swego władcy. Raporty, w których pełno jest wyszczerzonych zębisk, łypiących złowrogo oczu, odrażającego jedzenia, mrocznych, ponurych wnętrz, a nawet odciętych głów należących do kobiet pożeranych przez mięsożerne rośliny. „Typowe obrazy goblińskiego obłędu”. No właśnie, „typowe obrazy” – tchórzliwy Chwastek myśli stereotypami, sięga do swoich pełnych uprzedzeń przekonań zamiast do obrazów, które ma faktycznie przed oczami, a które czytelnicy książki czerpią z narracji tekstowej. W niej Tenebrion jest miastem pięknym i gwarnym, jego mieszkańcy są gościnni, serdeczni, otwarci i mają duże poczucie humoru.

Czy Brangwin przejrzy na oczy, czy będzie do końca ślepo posłuszny królowi elfów, niezdolny do obiektywnego  osądu sytuacji i podjęcia własnych niezależnych decyzji?

„Zabójstwo Brangwina Kąkola” jest więc nie tylko opowieścią o knowaniu, spisku i zasadzce. To opowieść o stereotypach, szufladkach myślowych i schematach, które wyznaczają nasze działania, i choć ogólnie pomocne, mogą też, nieweryfikowane, prowadzić do poważnych błędów w ocenie rzeczywistości. Skalą jest tu nie tylko historia dwóch istot, lecz całych społeczeństw i narodów uwikłanych we wzajemne pretensje, roszczenia, rywalizujących ze sobą i toczących wycieńczające wieloletnie walki w obronie swoich własnych prawd, w świętym przekonaniu o swoich racjach.


Historia świetnie opowiedziana i znakomicie przetłumaczona przez Rafała Lisowskiego, przed którym stało m.in. niełatwe zadanie spolszczenia roślinnych imion i nazw własnych z zachowaniem ich znaczenia. Opowiadał o tym podczas spotkania online z autorami i redaktorką książki (nadal możecie je obejrzeć tutaj, zachęcam!). Przykładowo jedna z głównych i wyjątkowo podłych postaci powieści to Lord Ysoret Clivers, który w dosłownym polskim tłumaczeniu musiałby nosić nazwisko Przytulia, co nie brzmi zbyt okrutnie (mimo że przytulia czepna jest chwastem utrudniającym zbiory zbóż i sprawiającym, że mleko krów, które ją zjedzą, zsiada się). Trzeba było poszukać innej rośliny – jednym z pomysłów był bluszcz. Ostatecznie wygrał jednak dławisz i tak w polskim wydaniu mamy lorda Izoreta Dławisza.

Pisząc o „Zabójstwie Brangwina Kąkola” jako niebanalnej, niesztampowej książce, mogę wymienić co najmniej trzy powody, dla których warto właśnie tak ją określić. Po pierwsze oryginalne ilustracje, których wizualna narracja stoi w opozycji do tekstu. Po drugie – miks gatunków, po trzecie – groteskowość rysunków zaprzeczająca schematom magii i miecza oraz przewrotność pomysłu uczynienia smukłych eleganckich elfów podłymi, bezlitosnymi postaciami, a brzydkich, przysadzistych, szerokoustnych goblinów wielkodusznymi, pogodnymi, przyjacielskimi postaciami.


Edytorsko bardzo staranna, stylizowana na iluminowaną księgę powieść z pięknym exlibrisem do wypełnienia na wyklejce będzie wyjątkowym prezentem gwiazdkowym nie tylko dla młodego czytelnika.

M.T. Anderson, Eugene Yelchin, Zabójstwo Brangwina Kąkola, tłum. Rafał Lisowski, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2020.
Wiek: 12+

piątek, 4 grudnia 2020

Podpowiednik świąteczny: Kolorowy świat (Akademia Mądrego Dziecka)

 

Książki edukacyjne dla młodszych dzieci cieszą się coraz większą popularnością. Rodzice i nauczyciele doceniają tę formę przekazywania podstawowych informacji o świecie. A trzeba podkreślić, że współcześnie jest to zwykle forma pomysłowa, umożliwiająca wieloraką eksplorację, przede wszystkim zaś atrakcyjna graficznie i edytorsko. Świetnym przykładem jest tu seria Akademia Mądrego Dziecka Egmontu, a w jej ramach cykl „Kolorowy świat”.

 


Te kartonowe książki o zaokrąglonych rogach przeznaczone są zasadniczo dla dzieci w wieku młodszym przedszkolnym, ale są tak estetycznie i ciekawie pomyślane, że mój ośmiolatek nie mógł odmówić sobie przyjemności ich eksploracji. W cyklu „Kolorowy świat” znajdziemy cztery  tytuły: „Małe zwierzęta”, „W gospodarstwie”, „Pojazdy” i „W przedszkolu”. Publikacje wydane w charakterystycznym dla serii kwadratowym formacie mają po dwanaście stron, a każda rozkładówka obfituje w otwierane okienka/klapki oraz w przesuwane lub przemieszczające się mniejsze i większe elementy.

 


Tematyka książek obejmuje ważne dla dziecka w wieku przedszkolnym obszary, takie jak zwierzęta polne (biedronki, mrówki, żaby) i hodowlane (kury, krowy, świnie), pojazdy (pociąg, samolot, koparka, wóz strażacki) oraz teren samego przedszkola, obejmujący szatnię, salę zabaw, kącik leżakowania, stołówkę, plac zabaw.

 


Zgodnie z założeniem serii w każdym z tych miejsc mali czytelnicy odkrywają kolorowe niespodzianki. W tomiku „W przedszkolu” mogą np. uchylić okno i zajrzeć do kuchni, gdzie trwa przygotowywanie posiłku albo przekartkować książeczkę, którą nauczycielka właśnie czyta dzieciom, w „Pojazdach” zostają poproszone o podniesienie żagla, by łódź płynęła szybciej albo o przesunięcie schodów przed drzwi samolotu, by pasażerowie mogli wysiąść.

 


„W gospodarstwie” napełnią poidło, by cielątko mogło się z niego napić i sprawdzą, jaka jest różnica między galopem, kłusem i stępem. Książka „Małe zwierzęta” pozwoli dzieciakom m.in.  zajrzeć do wnętrza mrowiska oraz poznać cykle rozwojowe motyla i żaby.

 


Maluchy dowiedzą się więc całkiem sporo o otaczającym je świecie, a jednocześnie nie poczują się znużone nadmiarem informacji – wielość i różnorodność aktywności ułatwia ich przyswajanie, podobnie jak przyjemne ilustracje francuskich ilustratorów z ich charakterystycznym „zwierzątkowym” stylem (a la Muki albo Edzio) oraz intensywnymi, ale nie krzykliwymi barwami.

 


Jeśli szukacie prezentu na Święta dla jakiegoś malca, książeczki z cyklu „Kolorowy świat” nie zawiodą Waszych oczekiwań, podobnie jak cała seria Akademia Mądrego Dziecka (o której pisałam także tutaj).

 


Akademia Mądrego Dziecka. Kolorowy świat: „Małe zwierzęta” (il. Melanie Combes), „Pojazdy” (il. Pierre Caillou), „W gospodarstwie” (il. Marion Billet), „W przedszkolu” (il. Marion Piffaretti), tłum. Katarzyna Grzyb, wyd. Egmont Polska, Warszawa 2020.
Wiek: 2+