wtorek, 2 maja 2017

Zula i porwanie Kropka

Dziecko, które odkrywa, że ma do swej dyspozycji czarodziejskie moce… ile razy to już było? Pierwsze z brzegu i najsilniejsze skojarzenie – Harry Potter, ale też Karolcia, Chłopiec w złotych spodniach, Pięcioro dzieci i Coś, Dziewczynka z Szóstego Księżyca albo Maja z cyklu Marcina Szczygielskiego. Książek wykorzystujących ten motyw jest mnóstwo, co nie zmienia faktu, że dzieciaki i nastolatki wciąż chcą więcej. Pragnienie odkrycia w sobie wyjątkowych możliwości oraz magii w zwyczajnym świecie najwyraźniej jest w nas mocno zakorzenione.



Dziewięcioletnią Zuzannę zwaną Zulą poznajemy w momencie, gdy przyjeżdża do Poziomkowa, aby zamieszkać tu u dwóch nieznanych sobie bliżej ciotek. Rodzice dziewczynki, oboje będący lekarzami, zdecydowali się wyjechać na roczny kontrakt do Afryki i nieść pomoc chorym dzieciom.


Ciotki – Hela i Mela – są dziwne, delikatnie rzecz ujmując. Okoliczni mieszkańcy mówią o nich wprost: dwie wariatki. Noszą kolorowe ciuchy, nakładane warstwami, a w ich długich rudych włosach ptaki plotą gniazda. Kto wie, co tam wyprawiają w swoim srebrzysto niebieskim domu z dwiema wysokimi wieżami. Różne chodzą słuchy…

Zuli podoba się atmosfera domu i wszystkie tajemnicze miłe niespodzianki, które ją spotykają: najbardziej wymyślne ulubione potrawy pojawiają się w okamgnieniu i nawet stół przybiera jej ulubiony różowy kolor.
W dodatku dziewczynka dostaje w prezencie kameleona, przyplątuje się do niej także wielki bury kocur, którego, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, Zula zdaje się rozumieć.

Podejrzenie posiadania czarodziejskich mocy kiełkuje powoli w głowie dziewczynki, a kiedy prawda o przynależności do magicznego rodu staje się faktem, Zula musi zmierzyć się z nową tożsamością. Co wcale nie jest proste, jak się okazuje.

Bycie czarodziejką kusi – po co męczyć się i tracić czas, skoro z wieloma sprawami można poradzić sobie od ręki za pomocą czarów? Ot, chociażby z pracą domową. Nie wspominając o wyrównaniu porachunków z klasową rządzicielką  - wreszcie można utrzeć jej nosa i to jak widowiskowo!
Tymczasem okazuje się jednak, że aby rozwiązać detektywistyczną zagadkę i pomóc innym, niekoniecznie trzeba uciekać się do pomocy czarów. No, może tylko troszeczkę…

Natasza Socha, znana i lubiana autorka książek obyczajowych dla dorosłych, opowieścią o Zuli debiutuje w segmencie książek dla najmłodszych czytelników. Debiut to moim zdaniem bardzo udany. Ujęła mnie przejrzystość tekstu, spójność fabuły, gładko prowadzone żywe dialogi, duże poczucie humoru autorki, wyzierające z każdego niemal zdania. Wyrazista i charakterna Zula budzi sympatię. Ciekawie obserwuje się także wątki dotyczące relacji rówieśniczych, szkolnej hierarchii i ról odgrywanych zarówno przez uczniów, jak i kadrę pedagogiczną.  

Lekkości dodają książce liczne kreskówkowe ilustracje Agnieszki Antoniewicz, które w przedstawieniu dziecięcych postaci kojarzą mi się nieco z ilustracjami Hanny Czajkowskiej do „Dzieci z Bullerbyn” .

Przygody Zuli są świetną lekturą dla dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej, właśnie wchodzących w krąg lektur o czarodziejach, magicznych zdolnościach, szkołach czarów itd. Ale nie tylko dla nich – bohaterowie książki zaskarbią sobie z pewnością  sympatię również nieco starszych czytelników, którzy zechcą śledzić ich dalsze losy. Czego przykładem jest moja jedenastoletnia córka J
Cieszy zatem wiadomość, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia już zapowiedziała na wrzesień drugą część przygód młodej czarodziejki, zatytułowaną „Zula w szkole czarownic”.


Natasza Socha, Zula w szkole czarownic, il. Agnieszka Antoniewicz, wyd. Nasza Księgarnia 2017
Wiek: 6+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz