poniedziałek, 19 lutego 2018

Subiektywny przegląd książkowych nowości /luty 2018/


Co miesiąc prezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”, czyli książki, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym warto będzie przyjrzeć się bliżej.




Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość: The Giant Jam Sandwich wreszcie po polsku! Hurra! Brytyjska klasyka, wydana po raz pierwszy w 1972 roku, genialnie zilustrowana przez Johna Vernona Lorda w końcu trafia do polskich dzieci! Spodoba Wam się ta historia! Otóż w pewnym uroczym miasteczku rozpanoszyły się osy! Nie sto czy dwieście, lecz istna plaga! Cztery miliony os! Mieszkańcy miasteczka szybko zebrali się, by uradzić, co tu począć, i wpadli na zaskakujący, żeby nie powiedzieć absurdalny, pomysł! Co lubią osy? Dżemik, to wiadome. Postanowili więc przyrządzić dla os gigantyczną… kanapkę z dżemem truskawkowym! Aby pomysł mógł się udać, konieczne było oczywiście współdziałanie: ktoś musiał udostępnić kawał swojego pola, należało szybko uszyć olbrzmi obrus, upiec potężny bochen chleba, a masło i dżem nakładać łopatami! Czy te działania przyniosły skutek? Czy udało się zwabić osy w kanapkową pułapkę? Przeczytajcie sami tę zabawną rymowaną historię, i nie zapomnijcie przyjrzeć się wspaniałym, pełnym humorystycznych detali ilustracjom!

John Vernon Lord (historia i ilustracje), Janet Burroway (tekst), Wielka kanapka z dżemem, wyd. Zysk i S-ka, luty 2018.
Wiek: 3+



I kolejne długo wyczekiwane tłumaczenie! Przygody żółtego szczeniaczka Spota wreszcie trafiają w polskim wydaniu w ręce czytelników! Spot to gwiazda książeczek dla najmłodszych dzieci, uwielbiany przez maluchy na całym świecie – jego przygody zostały przetłumaczone na 60 języków! Książka po raz pierwszy wydana w 1980 roku trafia do Polski po 38 latach, ale zawsze lepiej późno niż wcale. W moim domu Spot gości od ponad dekady. Kupowałam go córce i synowi w wersjach oryginalnych, co zresztą nigdy nie stanowiło problemu, bo nie tekst jest w opowieściach o Spocie najważniejszy – główną rolę odgrywają tu proste, kolorowe ilustracje oraz mniejsze i większe klapki, które dziecko może odkrywać w czasie lektury. Mówi się, że to Eric Hill jest ich wynalazcą – wymyślając pierwszą historyjkę o Spocie dla swojego syna pamiętał, jak bardzo dzieci lubią się chować i być znajdowane. Spot co i rusz więc gdzieś się kryje, a czasami psoci (ale tylko trochę), jest radosny, wesoły, ciekawy świata i wszędzie go pełno. Z takim psim bohaterem odkrywanie codzienności to po prostu wielka zabawa! Nie mam więc wątpliwości, że także polskie dzieci ulegną nieodpartemu urokowi Spota.

Eric Hill, Gdzie jest Spot?, wyd. Mamania, luty 2018.
Wiek: 1+

Jeszcze jedna kartonówka dla najmłodszych czytelników, z zupełnie innej bajki, można by powiedzieć, ale równie ważna, ujmująca i do wielokrotnego oglądania, odczytywania. To opowieść o tworzącej się bliskości i jej pielęgnowaniu. Kaczuszki, małpy, słonie… dla zwierząt też ważna jest obecność  tego drugiego. Taro Miura jak zawsze zachwyca prostotą słowa, obrazu, koloru i jednoczesną głębią przekazu, w tej książce szczególnie mu bliskiego. Tak opowiada o powstaniu książki: „Ten dzień przyszedł nagle. W naszym domu pojawiło się dziecko. Oczywiście wcześniej próbowałem sobie wyobrażać, jak to będzie. Wyobrażenia okazały się jednak dalekie od rzeczywistości. Od pierwszych chwili byliśmy z dzieckiem 24 godziny na dobę. A wiadomo, że niemowlę, kiedy chce płakać, to płacze, a kiedy chce spać, to śpi. Nasze życie zaczęło się nagle kręcić tylko wokół niego. Mniej więcej 3 miesiące po jego narodzinach, wszyscy znajomi, widząc moją zaspaną i zmęczoną twarz, pocieszali mnie słowami: «Poczekaj, aż zacznie się uśmiechać. Wystarczy jeden uśmiech, a zmęczenie od razu przejdzie». Ale niestety, uśmiech na twarzy mojego dziecka długo się nie pojawiał. Chociaż próbowałem je rozśmieszać, jego twarz pozostawała niewzruszona.
Pewnego dnia, głaszcząc delikatnie policzek malucha, całkiem bezwiednie powiedziałem „trzymamy się razem” i przybliżyłem swój policzek do jego. Wtem moje dziecko wydało z siebie cichy, choć jeszcze mało zdecydowany, śmieszek. Cóż za radość! Nie mogłem uwierzyć, jak mało trzeba, żeby wywołać taki uśmiech! Od tego dnia określenie „trzymamy się razem” weszło na stałe do słownika naszej rodziny.
Książka „Razem” powstała z moich osobistych doświadczeń jako rodzica. Jeśli ktoś z kimś jest razem, to rodzi się wielkie szczęście. Wierzę, że od tego „razem” wszystko się zaczyna. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli moja książka pomoże innym rodzinom w zbliżaniu się do siebie.

Taro Miura, Razem, tłum. Karolina Radomska-Nishii, wyd. Tako, luty 2018.
Wiek: 0+


Gdy często zabieramy dziecko do muzeum, filharmonii, teatru, gdy wspólnie uczestniczymy w wielu różnorodnych wydarzeniach kulturalnych, niejako mimochodem zaznajamia się ono z kulturą i sztuką. Takie uczestnictwo jest wielką wartością, daje możliwość obserwowania procesu tworzenia, konfrontacji twarzą w twarz z dziełem, poznania jego autora… ale nie zawsze jest możliwe. Nie wszyscy mieszkamy w dużych miastach, nie każdego stać na bilet do opery. Od czego jednak są książki?
Seria „Gdzie? Jak? Dlaczego?”, napisana i znakomicie zilustrowana przez Marcina Święckiego, prezentuje dziecku te miejsca i robi to w sposób bardzo współgrający z dziecięcym punktem widzenia. Bohaterem książek jest kilkuletni Kacper – to wraz z nim dziecko odwiedza „magiczne miejsce, w którym śpiewem opowiada się historie” (w tomie „Kacper w operze”) i wyrusza na „wyprawę po skarby” (w najnowszej części „Kacper w muzeum”).
W tej wyprawie Kacper ma oryginalnego towarzysza – poznanego w muzeum paleontologicznym tyranozaura Tadzia (nie muszę wspominać, że mój syn Tadzio nie posiadał się ze szczęścia). Wspólnie odkrywają nieskończoność kosmosu w muzeum techniki, mroczne głębiny w muzeum morskim, przestwór nieba w muzeum lotnictwa. W muzeum kolejnictwa recytują „Lokomotywę” Tuwima i obserwują, jak tatę porywa pasja. Gdy ostatecznie znajdują skarb w muzeum bursztynu, Kacper z pirata przeistacza się w dumnego archeologa. A Wasze dziecko? W którym z muzeów odkryje swoje hobby?

Adam Święcki, Kacper w operze, Kacper w muzeum (seria: Gdzie? Jak? Dlaczego?), wyd. Tadam 2017, luty 2018.
Wiek: 5+

Czy jest tu ktoś, kto by nie chciał polecieć na wakacje do Australii? A jednak znajdą się i tacy. Na przykład bohaterka najnowszej powieści Jurka Zielonki, piętnastoletnia Agata. Co za przyjemność z wyjazdu na koniec na świata, kiedy trzeba zostawić chłopaka, przyjaciółkę i pojechać do ojca, którego się prawie nie zna, a na dodatek nie lubi? I którego obwinia się za rozpad rodziny i utratę najbliższej osoby? Agata wyjeżdża przepełniona buntem. Nigdy nie polubi ojca i jego nowej rodziny. Nigdy mu nie wybaczy. O pomyśle na tytuł autor mówi, że
z jednej strony nawiązuje do określania «the never never» land na niedostępny, australijski interior, z drugiej, odnosi się do postawi Agaty, która na początku zarzeka się, że nigdy do Australii nie pojedzie i nigdy ojcu nie przebaczy. Tekst zawiera też odniesienia do kanonicznej australijskiej powieści «We of the Never Never», którą Agata przerabia w swej nowej szkole oraz do Neverland ( w polskim przekładzie Nibylandia) z powieści «Peter Pan»”.
Książka, mimo że jej akcja rozgrywa się tak daleko od nas, porusza kwestie bardzo bliskie przeciętnemu nastolatkowi: zakochanie i odkochiwanie się, lojalność w przyjaźni, relacje z rodziną, dopasowanie i niedopasowanie społeczne.  Bardzo jestem ciekawa tej pierwszej młodzieżowej powieści w dorobku pisarza mieszkającego na stałe w Australii.

Jurek Zielonka, Nigdy Nigdy, wyd. Poławiacze Pereł, luty 2018.
Wiek: 12+


2 komentarze:

  1. „Wielka kanapka z dżemem” amerykańskiej pisarki Janet Burroway to rymowana, zabawna opowieść o walce z natrętnymi osami, które nawiedziły małe miasteczko. Sprytni mieszkańcy nie zamierzają się jednak poddać i szykują pułapkę godną wpisu do Księgi Rekordów Guinnessa!

    „W Swędzioszkach Dolnych upał był szalony, gdy nadleciały os trzy miliony…” – to pierwsze zdanie książki, które rozbraja i sprawia, że kolejne strony odwraca się z niesłabnącym zainteresowaniem.
    Namolne i groźne owady stanowią nie lada zagrożenie: są żarłoczne, atakują rolników i psują rodzinne imprezy. W dodatku mają na sumieniu pogryzione czoło Lorda Pysznego.
    Jak poradzić sobie z taką inwazją? To zadanie niełatwe, ale możliwe, jeśli do akcji przystąpią tacy spryciarze jak Piekarz Pajda, który zaproponował zrobienie pułapki w postaci gigantycznej kanapki z dżemem.
    Mieszkańcy Swędzioszek Dolnych łączą siły i zwierają szeregi, by pokonać skrzydlatych wrogów. Czy ich trud przyniesie oczekiwany efekt? Odpowiedź na to pytanie przynoszą dopiero ostatnie strony. W międzyczasie zaś jest wiele emocji i zabawy, gdyż Janet Burroway wykazuje się niesłabnącym poczuciem humoru.
    Uroczy tekst ubarwiają wspaniałe, dowcipne, ale i realistyczne ilustracje Johna Vernona Lorda, który ma na koncie wiele osiągnięć, między innymi zilustrowanie dzieł takich klasyków i znakomitości jak Ezop czy Lewis Caroll.
    Książkę czyta się i ogląda z wielką przyjemnością, to na pewno wspaniała lektura dla najmłodszych czytelników, ale może też być niepowtarzalną okazją do wspólnego czytania. Przyznam, że gdy w pierwszym wersie pojawiły się wspomniane Swędzioszki Dolne, byłam już pewna, że całość podbije moje serce.
    Również ilustracje przeniosły mnie w świat lektur z dzieciństwa, gdyż mają one w sobie coś z niezapomnianej kreski Jana Marcina Szancera i bardziej współczesnej Anny Onichimowskiej, są zabawne, łączą realizm z karykaturą i na pewno zapadają w pamięć.

    „Wielka kanapka z dżemem” na pewno może stanąć na półkach z lubionymi książkami. I może zachęcić do sięgnięcia po inne, podobne opowieści.
    BEATA IGIELSKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Itching Down jako Swędzioszki Dolne mnie też rozbroiły! Dziękuję za recenzję :)

      Usuń