wtorek, 16 maja 2017

Subiektywny przegląd książkowych nowości /maj 2017/

Co miesiąc prezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”, czyli książki, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym warto będzie przyjrzeć się bliżej.


Piraci z naszej ulicy to książka, którą przeczytaliśmy jeszcze w oryginale. Gdy tylko mój syn usłyszał, że pojawi się jej polskie wydanie, codziennie zadawał mi pełne nadziei pytanie: czy to już dziś…?
I w końcu się doczekał: nadciągnęli z piracką piosenką na ustach, słynni Jolley-Rogers!  Ta głośna, kolorowa piracka rodzina opuszcza na pewien czas swój statek, by go wyremontować i przygotować do dalszych morskich wojaży. Na czas trwania remontu piraci zamieszkują w spokojnej nadmorskiej miejscowości. Większość sąsiadów kręci nosem na to hałaśliwe, niecodzienne towarzystwo i zaczyna snuć plany pozbycia się niewygodnych mieszkańców. Zupełnie odmienne odczucia ma mała Matylda, która dzięki pirackim sąsiadom odkrywa znaczenie prawdziwej przyjaźni.
Wspaniale zilustrowany przez Jonny’ego Duddle (tego samego, który zaprojektował ostatnio nowe okładki do serii o Harrym Potterze) picturebook, z rymowanym tekstem Agnieszki Frączek zachwyci młodszych czytelników. Starsi zaś mogą sięgnąć po pozostałe trzy książki z serii i zagłębić się w pasjonujące przygody pirackiej rodziny.

Jonny Duddle, seria Jolley-Rogers: Piraci z naszej ulicy (picturebook), tłum. Agnieszka Frączek; Statek widmo, Jaskinia przeznaczenia, Wielka wyprawa po złoto, tłum. Grażyna Chamielec, wyd. Mamania, maj 2017
wiek: 3+ (picturebook); 6+ (pozostałe tomy)


Seria "Mysi domek" przez długi czas zajmowała poczesne miejsce w sercu mojej córki. Choć teraz, jako jedenastolatka, podryfowała w kierunku własnych lektur, wciąż lubi przeglądać te ilustracje – pieczołowicie zaprojektowane makiety. Holenderka Karina Schaapman tworzyła je z kartonowych pudeł i papieru mâché.  Do wykonania misternych wnętrz wykorzystała autentyczne tkaniny z lat 50., 60, i 70. XX wieku oraz przeróżne materiały. 
Mysi Domek można oglądać od frontu, tyłu i z boku, a liczy on przeszło setkę pokoików, przejść, zakamarków wyposażonych w mnóstwo potrzebnych sprzętów. Myszy, które go zamieszkują, zostały zaprojektowane i wykonane przez Karinę.
W trakcie budowy poszczególnych pokoików, w głowie autorki powstawały historyjki do książki, z przyjaciółmi Samem i Julią w rolach głównych. W najnowszej opowieści, którą otrzymujemy po dłuższej przerwie, myszki wybierają się do lunaparku. Jest w nim wszystko, o czym marzy każde dziecko: kram z piłeczkami, tor z samochodzikami, karuzela, tunel strachów i gigantyczna kolejka górska. Jakież jest rozczarowanie myszek, gdy okazuje się, że wszystkie te atrakcje są płatne! Sam i Julia nie mają pieniędzy. Razem obmyślają więc plan, jak zarobić kieszonkowe.
Kolejna odsłona Mysiego Domku jak zawsze zachwyca starannością wykonania i dbałością o każdy, najmniejszy nawet szczegół.

Karina Schaapman, Mysi domek. Sam i Julia w lunaparku, wyd. Media Rodzina, maj 2017
Wiek: 3+



Olivera Jeffersa nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Tym razem mamy okazję sięgnąć po dwie publikacje, które stworzył z Drew Daywaltem. Panowie wydali w 2014 roku książkę zatytułowaną „The Day the Crayons Quit” (Dzień, w którym kredki odeszły), w której znudzone swoją powtarzalną pracą kredki zdecydowały się opuścić pudełko. W liście, który zostawiły swemu właścicielowi, chłopcu o imieniu Duncan, każda z nich zawarła swoje żale: brązowa nie chce dłużej grać drugich skrzypiec przed czarną, niebieska ma dość rysowania wody, a różowa chce wreszcie zostać użyta! Pełna absurdalnego humoru książka długo gościła na szczycie listy New York Timesa i doczekała się kontynuacji w postaci tytułu „The Day Crayons Come Home” (Dzień, w którym kredki wróciły), a następnie dwóch książek sztywnostronicowych, które właśnie otrzymujemy w polskim wydaniu. Te dwie pozycje to spinoffy głównych opowieści, skupiające się na nauce kolorów i liczenia. Jedna wprowadza dziecko w świat barw i ich obecności w świecie rzeczywistym i tym odwzorowywanym na kartce (czerwony jak truskawki, jak wóz strażacki…), druga zaś w podstawy liczenia – mały czytelnik pomaga bohaterowi policzyć brakujące kredki. Bohater ten ma w polskiej wersji językowej an imię Tadek, co pewnie ucieszy mojego synka, też Tadka!

Drew Daywalt, Oliver Jeffers, Kredkowa księga liczb, Kredkowa księga kolorów, wyd. Zielona Sowa, maj 2017
Wiek: 1–3

Kocham Paryż i gdy tylko usłyszę o jakiejś książce z tym miastem w tle, biegnę zobaczyć, co to takiego. Tym razem to historia Mademoiselle Oiseau, ekscentrycznej paryżanki, zamieszkującej wraz ze swymi kotami i ptakami w Alei Minionych Czasów. Trudno powiedzieć, czy kobieta jest młoda, czy stara i dlaczego nigdy nie opuszcza swego mieszkania. Pewnego dnia jej sąsiadka, dziewięcioletnia Izabella, myli piętra i omyłkowo puka do drzwi Mademoiselle Oiseau. Zapoczątkowana przypadkiem znajomość stanie się dla niepewnej siebie, nieakceptowanej przez rówieśników dziewczynki okazją do odbudowania poczucia własnej wartości i znalezienia drogi ku autentyczności i zadowolenia życia. A w tle pobrzmiewają dźwięki francuskiej chanson,  na pięknych ilustracjach podziwiać można modę i architekturę miasta. Ciekawostką jest, że sama Mademoiselle Oiseau była początkowo postacią zaprojektowaną przez Lovisę Burfit dla szwedzkiej firmy Rörstrand jako element zdobienia porcelanowego serwisu.  Kolejne rysunki, ukazujące kobietę w różnych sytuacjach, stały się inspiracją do uczynienia z niej powieściowej bohaterki i stworzenia książkowej trylogii.
Andrea de la Barre de Nanteuil, Historia Mademoiselle Oiseau, il. Lovisa Burfitt, tłum. Maria Jaszczurowska, wyd. Wydawnictwo Literackie, maj 2017
Wiek: 8+

Gnat, czyli Bone w oryginale, to ceniona na całym świecie komiksowa saga fantasy, której bohaterami są człekopodobne postaci. Amerykański rysownik i scenarzysta Jeff Smith pracował nad tą serią kilkanaście lat (1991 – 2004), a efektem tej pracy jest 55 zeszytów, które łącznie, w pełnym zbiorczym wydaniu liczą sobie 1344  strony. W Polsce seria zostanie podzielona na trzy tomy, odpowiadające trzem cyklom fabularnym: „Dolina, czyli równonoc wiosenna”, „Kant kontratakuje, czyli przesilenie”, „Przyjaciele i wrogowie, czyli żniwa”.  W tomie pierwszym główny bohater Chwat Gnat wraz z kuzynami Chichotem i Kantem musi uciekać z rodzimego Gnatowa. Ich tropem podążają szczuropodobni wysłannicy wroga. Wkrótce okaże się, że przed Chwatem Gnatem zostanie postawione zadanie ocalenia średniowiecznej krainy zagrożonej przez mrocznego Pana Szarańczy.
Świat wykreowany przez Jeffa Smitha zachwyca rozmachem: bogactwem postaci, wciągającą historią, elementami grozy i tajemnicy, a przede wszystkim ogromną dawką humoru i świetnymi dialogami. Nie dziwi więc, że seria sprzedała się do dziś w milionach egzemplarzy w kilkunastu językach i jest najbardziej utytułowaną serią komiksową w historii. Wkrótce zobaczymy „Gnata” także na dużym ekranie, w filmowej adaptacji reżyserowanej przez Marka Osborne’a.

Jeff Smith, GNAT. Dolina, czyli równonoc wiosenna (seria Bone – Gnat), tłum. Jacek Drewnowski, wyd. Egmont, maj 2017
Wiek: 9+

4 komentarze:

  1. Ciekawe dlaczego te pierwsze dwie książki o kredkach Jeffersa nie zostały wydane po polsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może ze względu na podobieństwo treści i ilustracji. Z tego co wiem, te kartonowe książki zawierają w zasadzie treść dwóch głównych książek, w nieco okrojonej wersji oraz bazują na tych samych ilustracjach. Widziałam, że klienci zagranicznych księgarni internetowych bardzo narzekali, że czują się oszukani - sądzili, że kartonowe książki niosą zupełnie nową treść, tymczasem one bazują na starej historii. Może więc chodziło o uniknięcie tego powielenia i zaoferowanie od razu kartonowej wersji jako solidniejszej i bardziej ewidentnie skierowanej do celowanej grupy wiekowej 1-3.

      Usuń
    2. Zajrzałam do środka. No nie, treść jest baaardzo okrojona. W oryginalnej książce (I część) każda kredka napisała list na całą stronę, a tu tylko jakieś pojedyncze kwestie wygłaszają. To polskie wydanie jest dla 3-latków, a oryginał świetnie się nadawał dla 6-latków samodzielnie czytających. Myślałam, że to wynikało z tego, że te listy kredek trzeba w zasadzie napisać/narysować na nowo, ale to chyba nie to.

      Usuń
    3. Hmm, ciekawe. Pozostaje chyba dopytać u wydawcy. Dam znać!

      Usuń