piątek, 16 marca 2018

Była sobie dziewczynka

Trend pisania o kobietach ma się dobrze i z pewnością w tym roku zobaczymy na księgarskich półkach jeszcze kilka książek o tej tematyce. Jedni się tym cieszą, innych to już trochę męczy, ale zjawisko niewątpliwie zaistniało i jeszcze chwilę potrwa, nim rynek się nasyci. Nie zagłębiając się tym razem w przyczyny takiego stanu rzeczy, przyjrzyjmy się książce „Była sobie dziewczynka”, która jest według mnie bardzo uniwersalną opowieścią o tym, jak to się na przestrzeni wieków dziewczynkom żyło.



A żyło się rzecz jasna w większości źle. Przynajmniej z perspektywy współczesnej. Dzieciństwo dziewczynki trwało krótko. W znakomitej większości odmawiano jej prawa do nauki. A nawet jeśli mogła pójść do szkoły, tak jak na przykład Rzymianki, i tak w wieku dwunastu – trzynastu lat musiała pożegnać się z jakimikolwiek osobistymi planami. Znajdowano jej męża – czasem wyboru dokonywał ojciec, czasem, tak jak w Chinach, wróżbita, szybko urządzano wesele i w tym miejscu kończył się na zawsze wiek niewinności i marzenia o niezależności. Bywały chlubne wyjątki – na przykład u wikingów ostateczna decyzja o wyborze kandydata na męża należała do dziewczynki – co jednak tylko potwierdzało regułę. Zasadniczo uważano, że „kobieta nadaje się tylko do roli żony i matki, a poza tym nie przysługują jej żadne prawa”. Życie płynęło dziewczynkom, a później kobietom pod dyktando innych.


Ale kropla drąży skałę. Raz po raz pojawiały się, niczym wyłom w murze, różne postaci kobiece, które przecierały szlaki. Scytyjska wojowniczka, która zainspirowała inne dziewczęta do „porzucenia mioteł i chwycenia za łuki”, pewna słynna córka pastora kościoła anglikańskiego, która została znaną pisarką, czy brytyjska sufrażystka, walcząca o prawa wyborcze kobiet.

Przyglądając się życiu dziewczynek z różnych epok, podróżujemy w czasie od prehistorii po współczesność. Towarzyszymy im od narodzin do (przedwczesnej) dorosłości. Jedna rozkładówka = jedna opowieść, jedna epoka i jedna dziewczynka. Takich opowieści jest dwadzieścia sześć. Dowiadujemy się, kim byli i czym zajmowali się rodzice dziewczynki, jak wyglądało wczesne dzieciństwo, zabawy, przyjaźnie, czego ją uczono, czego zabraniano, jakie stawiano przed nią obowiązki, co ją czekało w przyszłości.

W tej wielkoformatowej, przejrzyście skonstruowanej książce wypełnionej intrygującymi, kanciastymi ilustracjami Łukasza Majewskiego młody czytelnik (bo myślę, że nie tylko czytelniczka!) znajdzie mnóstwo ciekawostek i frapujących informacji. Być może skłonią go one do poszperania w sieci, by poznać jeszcze więcej szczegółów. Tak zrobiła moja córka, gdy zaintrygowali ją Amisze i okres zwany przez nich Rumspinga, który następuje po ukończeniu przez osobę 16 lat. To, co dotychczas było zabronione, nagle jest w zasięgu ręki – kino, imprezy, dżinsy. Okres ten kończy się zwykle po kilku latach, kiedy to młody człowiek dokonuje wyboru: chrzest i przestrzeganie restrykcyjnych zasad Amiszów albo odejście ze wspólnoty. Z badan wynika, że większość odrzuca współczesne rozrywki i zostaje z najbliższymi.

Na ostatniej rozkładówce czytamy: Ty. Tak, Ty. A potem długa lista tego, czego współczesna dziewczynka NIE MUSI robić, a co MOŻE. To jest bardzo sensowny zabieg, bo po opisanych na wcześniejszych stronach niezliczonych niemożnościach, nietrudno o refleksję: „Ale mam szczęście, że jestem sobą, że żyję tu i teraz!”. Takiej świadomości nigdy za wiele, zwłaszcza u progu nastoletniości.  Jest to też punkt startowy do rozważań, czy aby wszystkie dziewczynki mają teraz już tak dobrze? I czego nadal nie wolno kobietom, gdzie i dlaczego? Tu zaczyna się rozmowa z dzieckiem i nastolatkiem, którą każdy z nas powinien indywidualnie i zgodnie z własnymi przekonaniami poprowadzić.

Piotr Dobry, Była sobie dziewczynka, il. Łukasz Majewski, wyd. Tadam, Warszawa 2018.
Wiek: 8+



1 komentarz: