piątek, 19 maja 2023

Trzy książki na Dzień Dziecka z dobrym męskim wzorcem

 

Tak się złożyło, że książki, które chciałam Wam polecić jako prezent na Dzień Dziecka, łączy wspólny mianownik, co dostrzegłam dopiero po napisaniu poszczególnych recenzji. Jest to obecność dobrego męskiego wzorca w życiu dziecka. Czułe towarzyszenie, autentyczne zainteresowanie, akceptująca uważność. W dwóch tytułach jest to dziadek, a w jednym – dziadek omyłkowy, przypadkowy, co nie znaczy wcale, jak się okazuje, że mniej ważny. Wszystkie te książki znakomicie wpisują się więc także w bardzo potrzebną kampanię proczytelniczą #TataTezCzyta, którą wspieram całym serduchem.



Teleskop dziadka

Miałam szczęście mieć dziadka przez ponad czterdzieści lat mojego życia. Nauczył mnie wielu drobnych rzeczy, jak rysowanie domków i otaczających ich płotków albo gwizdanie. Na wakacjach wypatrywaliśmy saren w lesie, a stary rozklekotany mostek w okolicy nazwaliśmy Chur-chut. Do końca swoich dni, za każdym razem gdy go odwiedzałam, wyciągał z kredensu czekoladę, by mnie poczęstować.
Bohater książki Asi Olejarczyk też ma takiego dziadka, który lubi spędzać z nim czas, zabiera go na wycieczki i objaśnia mu wszechświat. „Teleskop dziadka” to opis jednej z takich plenerowych wycieczek. Pewnej letniej nocy, gdy ma spaść deszcz meteorów, dziadek pakuje do auta swój teleskop i zabiera wnuczka na samotną polanę na wzgórzu, otoczoną ciemnością. Tam, z daleka od świateł miasta, chłopiec może zobaczyć Jowisza i gwiazdozbiory o trudnych nazwach. W pewnym momencie malec oddala się o kilkanaście kroków, zaciekawiony „spadającą gwiazdką”, którą okazuje się świetlik.  Właśnie wtedy chmury przysłaniają rozgwieżdżone niebo i zapada całkowita ciemność. Chłopca nagle ogarnia lęk, czuje, że się zgubił, że jest sam, ale wtedy słyszy obok siebie głos dziadka. To symboliczne doświadczenie to jak preludium przyszłych zdarzeń. Wkrótce dziadka zabraknie, ale chłopiec nadal będzie odczuwał jego wspierającą obecność. Ta noc zaoferowała mu nie tylko zachwycający gwiezdny pokaz, lecz także doświadczenie inicjacyjne – zrozumiał, że „to, że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego czegoś nie ma”. To tak jak z gwiazdami – w pochmurną noc one nadal i wciąż tak samo są na niebie, chociaż ich nie widzimy.



Opowieści Asi Olejarczyk towarzyszą pogodne i czułe ilustracje Aleksandry Gołębiewskiej, wiedzione prostą kreską, w większości utrzymane w kolorach rozgwieżdżonego nieba. Widzimy na nich bliskość dziadka i wnuczka – ciepłe spojrzenia, czułe gesty, pogodne uśmiechy. Podkreślają one wzruszające przesłanie książki. Jest to też bowiem opowieść o stracie i jej przepracowaniu przez dziecko, które utraciwszy ważną bliską osobę, nauczyło się pielęgnować jej obecność w swoim życiu – tę rzeczywistą, w przeszłości, i tę odczuwaną, symboliczną, tu, teraz i zawsze.

Asia Olejarczyk, Teleskop dziadka, il. Aleksandra Gołębiewska, wyd. Ezop, Warszawa 2023.
Wiek: 3–6 lat

 

Srebrny smok

Dla Matyldy Japonia to kraj smoków. Zna wszystkie smocze legendy, a gdy nudzi się w szkole, rysuje na marginesach zeszytów smoki i węże morskie. Tego lata ma lecieć do Japonii! Już się spakowała i snuje szczegółowe plany tej podroży, gdy następuje nagła zmiana planów: jej mama ratowniczka zostaje wysłana do wielkiej akcji ratowniczej na drugi koniec globu. W dodatku tata pechowo skręca kostkę i trafia do szpitala. Matyldą musi zająć się dziadek, z którym dziewczynka nie utrzymywała częstych kontaktów. Rodzice nie mają jednak alternatywy – zostaje wysłana wyspę, na której mieszka staruszek, by spędzić z nim lato.



Po przybyciu na wyspę Matylda stwierdza ze zdziwieniem, że dom dziadka, będący jednocześnie rodzinnym domem mamy Matyldy, jest stary, tajemniczy i zaskakująco… smoczy. Dachówki układają się w zielonkawe smocze łuski, a klamki mają kształt ryb. Sam dziadek, ze swoim garbem i rzeźbioną laską ze srebrnym smokiem również wydaje się postacią żywcem wyjętą ze smoczych legend…

Dziadek to wielki opowiadacz, osoba, która historiami potrafi czarować rzeczywistość. Dziewczynce jawi się jako czarodziej i mędrzec. Sięga po nie byle jakie opowieści – przywołuje Odyseję Homera, Baśnie z 1001 i jednej nocy i Alicję w Krainie Czarów, a Matylda wchodzi coraz głębiej w świat złożony z czarodziejskich elementów i i coraz mniej ją dziwi ich obecność w rzeczywistości. Jednocześnie dziadek jest po prostu troskliwym staruszkiem, który rozpieszcza wnuczkę, piekąc jej domowy chleb i szarlotkę, smażąc jajecznicę, i który zamartwia się, gdy za długo nie wraca do domu.

„Srebrny smok” to opowieść osnuta tajemnicą, w której mało co jest powiedziane wprost i w której momentami czytelnik gubi się w wątkach – z mojego punktu widzenia może to być jej minusem. Ale syn mocno zaprotestował. Jego zdaniem to tylko dodaje książce uroku.

Zachwyciła mnie natomiast strona edytorsko-graficzna tej publikacji. Wspaniałe ilustracje Marcina Minora – zwłaszcza te smocze, większe i mniejsze, wraz z oryginalną wyklejką, opracowanie graficzne, gdzie rozkładówka otwierająca każdy rozdział jest czarna, z pomarańczowym i białym liternictwem, pomarańczowa paginacja, wygodny format oraz zintegrowana oprawa, którą Agora często stosuje i którą uważam za bardzo wygodną i praktyczną.

Barbara Sadurska, Srebrny smok, il. Marcin Minor, wyd. Agoradla dzieci, Warszawa 2023
Wiek: 8+

 

Koń, koń, tygrys, tygrys

Chiński zwrot mama huhu oznacza dosłownie „koń, koń, tygrys, tygrys”, a używa się go, gdy coś nie jest do końca dobre, ale ujdzie. Tak można by opisać życie Honey. Dziewczyna urodziła się z rozszczepem wargi, ojciec wyprowadził się, gdy miała dwa latka. Mieszkają więc we trzy: Honey, mama i Mikala – starsza siostra Honey z niepełnosprawnością intelektualną. Jej ojciec też „się zawinął”. Honey ma ze swoim przynajmniej jakiś kontakt, choć ten ogranicza się zwykle do przesiadywania na ławce w parku i patrzeniu, jak ojciec pije piwo albo siedzeniu w jego mieszkaniu przed telewizorem i jedzeniu chipsów ma kolację.
Mimo to Honey nie narzeka i bierze życie takim, jakie jest. Gdy się jednak przyjrzeć bliżej, widać, jak bardzo stara się nie wchodzić nikomu w paradę, nie rzucać się w oczy. Do tego stopnia, że w obliczu rozmaitych gaf czy pomyłek woli kłamać i iść w zaparte, niż wytłumaczyć sytuację. Z tego powodu przydarzają się jej kuriozalne historie. Na przykład ląduje na kursie chińskiego, bo nie zaprotestowała, gdy prowadząca wzięła ją za uczestniczkę kursu (i przedstawiła się jako Karen Blixen!). W podobny sposób trafiła jako wnuczka śmiertelnie chorego człowieka do hospicjum. To zdarzenie okazało się przełomowe w jej życiu – kilka tygodni spotkań z Marcelem, umierającym artystą, dawnym zdobnikiem w Fabryce Królewskiej Porcelany, w których obie strony po równi dawały i brały, obudziło w Honey wewnętrzną siłę, której do tej pory nie potrafiła przywołać.

Dunka Mette Eike Neerlin kreśli portret rodziców, którzy próbują być wydolni wychowawczo, i pokazuje, jak wyboista może być ta ścieżka. Ojciec Honey bez wątpienia kocha córkę i jest z niej dumny, jednak okazuje to, kradnąc dla niej sukienkę ze sklepu, bo nałóg sprawia, że przepija wszystkie pieniądze. Matka z kolei zaharowuje się w zakładzie obuwniczym, wraca do domu wieczorami, zupełnie wykończona. Pisarka nie ocenia rodziców, nie moralizuje, a opisując relację Honey i Marcela podkresla, że czasami tym ważnym, budującym wzorce dorosłym, nie musi być wyłącznie rodzic.
Na uwagę zasługuje wspaniale poprowadzona postać niepełnosprawnej Mikali – upartej, mało empatycznej, egocentrycznej, trudnej w dialogu, a jednak kochającej – relacja Honey z siostrą jest niezwykła; pełna troski i oddania, choć sama w sobie tak często przecież bywa koń, koń, tygrys, tygrys.

I jest tu też pierwsze zauroczenie, które niejako z automatu wymusza spojrzenie na siebie oczami innych… Honey wychodzi z tej konfrontacji z podniesioną głową i, co najważniejsze, niezależnie od tego, czy ktoś nazwie ją błyskotliwą Candy Girl, czy też pospolitą Księżniczką Pierdziochą, pozostaje wierna sobie i swoim wartościom.  

Mette Eike Neerlin, Koń, koń, tygrys, tygrys, przeł. Edyta Stępkowska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2023
Wiek: 12+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz