środa, 22 marca 2017

Nowe Basie

Czy jest tu ktoś, kto nie zna jeszcze Basi? W przyszłym roku minie 10 lat od chwili ukazania się pierwszej książeczki z jej przygodami – „Basia i przedszkole”. Dobrze pamiętam ten moment, bo moja córka też rozpoczynała wówczas swoją przedszkolną przygodę, i Basia bardzo nam pomogła zbudować pozytywne nastawienie do tego wydarzenia. Dziś cykl Basinych historii liczy już 28 tomów. Najnowszy to „Basia i biblioteka”.



Spoglądam na pierwszą rozkładówkę. Przedszkolaki siedzą w kręgu na dywanie, a pani Marta opowiada, czym jest biblioteka. Tłumaczy, że książki można wziąć z niej za darmo. Ale potem trzeba oddać. I że dzięki temu jedną książkę może przeczytać wiele osób. A jeśli się książkę zgubi, to trzeba ją odkupić. Mówi też o zasadach panujących w bibliotece – że nie wolno w niej krzyczeć, za to jak najbardziej można rozmawiać. Na przykład podczas warsztatów artystycznych.



Na taki właśnie warsztat, prowadzony przez pisarkę i ilustratorkę Różę Marcinek, wybiera się grupa Basi. Podekscytowane dzieciaki z zafascynowaniem przyglądają się regałom wypełnionym książkami aż po sufit. Potem pojawia się autorka i okazuje się, że dzieci mają do niej mnóstwo pytań. Gdzie pracuje pisarz? Do czego potrzebna mu wyobraźnia? Jak się wymyśla książkowych bohaterów? Dlaczego dobry twórca musi nie tylko umieć opowiadać, lecz także słuchać?


Myślę, że wszyscy, którym sprawy czytelnictwa leżą na sercu, bardzo czekali na tę część cyklu. Część, w której wprost mówi się o tym, że obecność książki w życiu dziecka jest bardzo ważna i pokazuje, jak znaczący jest jej wpływ na rozwój wyobraźni, twórczego myślenia i potrzebę wyrażania się w sztuce.

To także należny hymn pochwalny na cześć bibliotek. One wciąż się dla nas zmieniają, unowocześniają, stają się coraz bardziej przyjazne dzieciom, zarówno pod względem oferty, jak i dostosowania przestrzeni oraz oferowanych atrakcji. W bibliotece można dziś nie tylko pożyczyć książkę, lecz także wziąć udział w spotkaniu autorskim, w warsztatach, konkursach, zobaczyć ciekawe wystawy albo rozegrać turniej gier planszowych. Jednak aby się o tym dowiedzieć, trzeba do biblioteki przyjść.


Tymczasem wielu osobom, nawet tym świadomym czytelniczo, z biblioteką często nie po drodze, a co za tym idzie, ich dzieci trafiają tam często dopiero w wieku szkolnym, w poszukiwaniu lektury. A to nie zawsze najlepszy biblioteczny start ;-) Czas to zmienić i wierzę, że książki takie jak „Basia i biblioteka” mogą tu wiele dobrego zdziałać.


Basia nadal chodzi do przedszkola, ale część jej wiernych czytelników powędrowała już w szkolne mury, gdzie zetknęła się z poważniejszymi tematami, które jednak wciąż tak samo dręczą i domagają się wytłumaczenia. Dla tych nieco starszych wielbicieli Basi powstała seria  „Basia i przyjaciele”. Właśnie ukazała się w niej trzecia książka, skupiająca się na osobie Titiego i bardzo istotnej kwestii społecznej – tolerancji dla innego.


Hasło „tolerancja” jest już tak ograne, że samo w sobie być może nie kojarzy się dziecku z niczym. Tu trzeba opowieści, która przyniesie ze sobą emocje i pozwoli uzmysłowić sobie, co to znaczy być tolerancyjnym i co się dzieje, jeśli tolerancji zabraknie. Taką opowieścią jest właśnie historia Titiego, czarnoskórego kolegi z grupy przedszkolnej Basi. Naprawdę nazywa się Emilie Onoe i kiedyś mieszkał na Haiti. Niestety w trzęsieniu ziemi zginęła cała jego rodzina. Chłopiec został zaadoptowany przez polską rodzinę. Ma kochających rodziców, oddanych przyjaciół, uczy się polskiego i powoli, powolutku dostraja do nowej, odmiennej kultury. Niestety nie zawsze spotyka się z akceptacją otoczenia.


Jest w książce taka przejmująca scena, gdy jakiś człowiek wrzeszczy na ulicy na Titiego: „Gdzie leziesz, czarnuchu!”, a chwilę potem odzywa się agresywnie także do Julii, mamy Titiego: „O, kolejny czarnuch. Pałęta się toto teraz wszędzie. Zabierają nam pracę, nieroby”. Gdy zaś w obronie żony i syna staje tata Titiego, jemu też się dostaje: „Jasne, broń ich pan. Brudasów jednych. Uchodźców. Muslimów. Tylko patrzeć, jak przylezie tu tego cała masa. Wracajcie do domu, czarnuchy!”

Ta pełna negatywnych emocji scena jest niestety bardzo autentyczna. W naszym monolitycznym kulturowo kraju dość łatwo spotkać osoby, które boją się inności w postaci odmiennego koloru skóry czy  wyznania i reagują na nie agresją. Mowa była o tym już w „Basi i koledze z Haiti” – Titi pojawiał się tam po raz pierwszy jako nowy w przedszkolu, wśród niektórych dzieci budząc ciekawość, wśród innych zaś niechęć. To były jednak dzieci – tutaj natomiast mamy do czynienia z osobą dorosłą, świadomą swoich poglądów, nieobawiającą się wykrzyczeć publicznie „szarych, ciężkich słów” pod adresem Titiego i jego mamy wobec ulicy pełnej ludzi.


Jak ma sobie poradzić z takimi atakami mały chłopiec, który stracił wszystko co miał najcenniejszego i wciąż jest emocjonalnie poraniony? Czy może liczyć na zrozumienie, pomoc? Na szczęście na świecie „istnieją też  inne słowa: ciepłe i kolorowe”. które przeciwstawią się tym mrocznym i złym. I Basia je zna! Basia, która poruszona obelgami, które spadły na Titiego, wysmarowuje sobie całą twarz błotem, by oświadczyć: „Jestem czarnuchem”.

Ta część serii to mocne, emocjonalne spotkanie z innością, która nieoswojona, wzbudza lęk i agresję i popycha ludzi do podłych czynów.  To książka o uprzedzeniach, odrzuceniu i o znęcaniu się nad słabszym, wcale nie tylko tym ciemnoskórym.

Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, Basia i biblioteka, Basia i przyjaciele. Titi, wyd. Egmont 2017
Wiek: 3+; 5+












2 komentarze:

  1. Moja córka swego czasu zaczytywała się w Basi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też. Teraz teoretycznie twierdzi, że jest za stara (11 lat), ale i tak podsłuchuje, jak czytam młodemu. A on jest Basią zafascynowany, i jest to chyba jedyna seria książek z dziewczynką w roli głównej, co do której nie obowiązuje jego osobista reguła, że "to dziewczyńskie" :D

      Usuń