piątek, 19 maja 2023

Trzy książki na Dzień Dziecka z dobrym męskim wzorcem

 

Tak się złożyło, że książki, które chciałam Wam polecić jako prezent na Dzień Dziecka, łączy wspólny mianownik, co dostrzegłam dopiero po napisaniu poszczególnych recenzji. Jest to obecność dobrego męskiego wzorca w życiu dziecka. Czułe towarzyszenie, autentyczne zainteresowanie, akceptująca uważność. W dwóch tytułach jest to dziadek, a w jednym – dziadek omyłkowy, przypadkowy, co nie znaczy wcale, jak się okazuje, że mniej ważny. Wszystkie te książki znakomicie wpisują się więc także w bardzo potrzebną kampanię proczytelniczą #TataTezCzyta, którą wspieram całym serduchem.



Teleskop dziadka

Miałam szczęście mieć dziadka przez ponad czterdzieści lat mojego życia. Nauczył mnie wielu drobnych rzeczy, jak rysowanie domków i otaczających ich płotków albo gwizdanie. Na wakacjach wypatrywaliśmy saren w lesie, a stary rozklekotany mostek w okolicy nazwaliśmy Chur-chut. Do końca swoich dni, za każdym razem gdy go odwiedzałam, wyciągał z kredensu czekoladę, by mnie poczęstować.
Bohater książki Asi Olejarczyk też ma takiego dziadka, który lubi spędzać z nim czas, zabiera go na wycieczki i objaśnia mu wszechświat. „Teleskop dziadka” to opis jednej z takich plenerowych wycieczek. Pewnej letniej nocy, gdy ma spaść deszcz meteorów, dziadek pakuje do auta swój teleskop i zabiera wnuczka na samotną polanę na wzgórzu, otoczoną ciemnością. Tam, z daleka od świateł miasta, chłopiec może zobaczyć Jowisza i gwiazdozbiory o trudnych nazwach. W pewnym momencie malec oddala się o kilkanaście kroków, zaciekawiony „spadającą gwiazdką”, którą okazuje się świetlik.  Właśnie wtedy chmury przysłaniają rozgwieżdżone niebo i zapada całkowita ciemność. Chłopca nagle ogarnia lęk, czuje, że się zgubił, że jest sam, ale wtedy słyszy obok siebie głos dziadka. To symboliczne doświadczenie to jak preludium przyszłych zdarzeń. Wkrótce dziadka zabraknie, ale chłopiec nadal będzie odczuwał jego wspierającą obecność. Ta noc zaoferowała mu nie tylko zachwycający gwiezdny pokaz, lecz także doświadczenie inicjacyjne – zrozumiał, że „to, że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego czegoś nie ma”. To tak jak z gwiazdami – w pochmurną noc one nadal i wciąż tak samo są na niebie, chociaż ich nie widzimy.



Opowieści Asi Olejarczyk towarzyszą pogodne i czułe ilustracje Aleksandry Gołębiewskiej, wiedzione prostą kreską, w większości utrzymane w kolorach rozgwieżdżonego nieba. Widzimy na nich bliskość dziadka i wnuczka – ciepłe spojrzenia, czułe gesty, pogodne uśmiechy. Podkreślają one wzruszające przesłanie książki. Jest to też bowiem opowieść o stracie i jej przepracowaniu przez dziecko, które utraciwszy ważną bliską osobę, nauczyło się pielęgnować jej obecność w swoim życiu – tę rzeczywistą, w przeszłości, i tę odczuwaną, symboliczną, tu, teraz i zawsze.

Asia Olejarczyk, Teleskop dziadka, il. Aleksandra Gołębiewska, wyd. Ezop, Warszawa 2023.
Wiek: 3–6 lat

 

Srebrny smok

Dla Matyldy Japonia to kraj smoków. Zna wszystkie smocze legendy, a gdy nudzi się w szkole, rysuje na marginesach zeszytów smoki i węże morskie. Tego lata ma lecieć do Japonii! Już się spakowała i snuje szczegółowe plany tej podroży, gdy następuje nagła zmiana planów: jej mama ratowniczka zostaje wysłana do wielkiej akcji ratowniczej na drugi koniec globu. W dodatku tata pechowo skręca kostkę i trafia do szpitala. Matyldą musi zająć się dziadek, z którym dziewczynka nie utrzymywała częstych kontaktów. Rodzice nie mają jednak alternatywy – zostaje wysłana wyspę, na której mieszka staruszek, by spędzić z nim lato.



Po przybyciu na wyspę Matylda stwierdza ze zdziwieniem, że dom dziadka, będący jednocześnie rodzinnym domem mamy Matyldy, jest stary, tajemniczy i zaskakująco… smoczy. Dachówki układają się w zielonkawe smocze łuski, a klamki mają kształt ryb. Sam dziadek, ze swoim garbem i rzeźbioną laską ze srebrnym smokiem również wydaje się postacią żywcem wyjętą ze smoczych legend…

Dziadek to wielki opowiadacz, osoba, która historiami potrafi czarować rzeczywistość. Dziewczynce jawi się jako czarodziej i mędrzec. Sięga po nie byle jakie opowieści – przywołuje Odyseję Homera, Baśnie z 1001 i jednej nocy i Alicję w Krainie Czarów, a Matylda wchodzi coraz głębiej w świat złożony z czarodziejskich elementów i i coraz mniej ją dziwi ich obecność w rzeczywistości. Jednocześnie dziadek jest po prostu troskliwym staruszkiem, który rozpieszcza wnuczkę, piekąc jej domowy chleb i szarlotkę, smażąc jajecznicę, i który zamartwia się, gdy za długo nie wraca do domu.

„Srebrny smok” to opowieść osnuta tajemnicą, w której mało co jest powiedziane wprost i w której momentami czytelnik gubi się w wątkach – z mojego punktu widzenia może to być jej minusem. Ale syn mocno zaprotestował. Jego zdaniem to tylko dodaje książce uroku.

Zachwyciła mnie natomiast strona edytorsko-graficzna tej publikacji. Wspaniałe ilustracje Marcina Minora – zwłaszcza te smocze, większe i mniejsze, wraz z oryginalną wyklejką, opracowanie graficzne, gdzie rozkładówka otwierająca każdy rozdział jest czarna, z pomarańczowym i białym liternictwem, pomarańczowa paginacja, wygodny format oraz zintegrowana oprawa, którą Agora często stosuje i którą uważam za bardzo wygodną i praktyczną.

Barbara Sadurska, Srebrny smok, il. Marcin Minor, wyd. Agoradla dzieci, Warszawa 2023
Wiek: 8+

 

Koń, koń, tygrys, tygrys

Chiński zwrot mama huhu oznacza dosłownie „koń, koń, tygrys, tygrys”, a używa się go, gdy coś nie jest do końca dobre, ale ujdzie. Tak można by opisać życie Honey. Dziewczyna urodziła się z rozszczepem wargi, ojciec wyprowadził się, gdy miała dwa latka. Mieszkają więc we trzy: Honey, mama i Mikala – starsza siostra Honey z niepełnosprawnością intelektualną. Jej ojciec też „się zawinął”. Honey ma ze swoim przynajmniej jakiś kontakt, choć ten ogranicza się zwykle do przesiadywania na ławce w parku i patrzeniu, jak ojciec pije piwo albo siedzeniu w jego mieszkaniu przed telewizorem i jedzeniu chipsów ma kolację.
Mimo to Honey nie narzeka i bierze życie takim, jakie jest. Gdy się jednak przyjrzeć bliżej, widać, jak bardzo stara się nie wchodzić nikomu w paradę, nie rzucać się w oczy. Do tego stopnia, że w obliczu rozmaitych gaf czy pomyłek woli kłamać i iść w zaparte, niż wytłumaczyć sytuację. Z tego powodu przydarzają się jej kuriozalne historie. Na przykład ląduje na kursie chińskiego, bo nie zaprotestowała, gdy prowadząca wzięła ją za uczestniczkę kursu (i przedstawiła się jako Karen Blixen!). W podobny sposób trafiła jako wnuczka śmiertelnie chorego człowieka do hospicjum. To zdarzenie okazało się przełomowe w jej życiu – kilka tygodni spotkań z Marcelem, umierającym artystą, dawnym zdobnikiem w Fabryce Królewskiej Porcelany, w których obie strony po równi dawały i brały, obudziło w Honey wewnętrzną siłę, której do tej pory nie potrafiła przywołać.

Dunka Mette Eike Neerlin kreśli portret rodziców, którzy próbują być wydolni wychowawczo, i pokazuje, jak wyboista może być ta ścieżka. Ojciec Honey bez wątpienia kocha córkę i jest z niej dumny, jednak okazuje to, kradnąc dla niej sukienkę ze sklepu, bo nałóg sprawia, że przepija wszystkie pieniądze. Matka z kolei zaharowuje się w zakładzie obuwniczym, wraca do domu wieczorami, zupełnie wykończona. Pisarka nie ocenia rodziców, nie moralizuje, a opisując relację Honey i Marcela podkresla, że czasami tym ważnym, budującym wzorce dorosłym, nie musi być wyłącznie rodzic.
Na uwagę zasługuje wspaniale poprowadzona postać niepełnosprawnej Mikali – upartej, mało empatycznej, egocentrycznej, trudnej w dialogu, a jednak kochającej – relacja Honey z siostrą jest niezwykła; pełna troski i oddania, choć sama w sobie tak często przecież bywa koń, koń, tygrys, tygrys.

I jest tu też pierwsze zauroczenie, które niejako z automatu wymusza spojrzenie na siebie oczami innych… Honey wychodzi z tej konfrontacji z podniesioną głową i, co najważniejsze, niezależnie od tego, czy ktoś nazwie ją błyskotliwą Candy Girl, czy też pospolitą Księżniczką Pierdziochą, pozostaje wierna sobie i swoim wartościom.  

Mette Eike Neerlin, Koń, koń, tygrys, tygrys, przeł. Edyta Stępkowska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2023
Wiek: 12+

środa, 3 maja 2023

Książki na majówkę

 

„Jagna i biały wilk” Ewy Nowak oraz „Boim oswaja lęk” Katarzyny Pruszkowskiej-Sokalli to książki skierowane do czytelników i czytelniczek z pierwszych klas podstawówki. Sprawdzą się zarówno w samodzielnej lekturze, jak i czytane przez dorosłego.



Łączy je wakacyjność, wszędobylskie lato, otaczająca bohaterów przyroda, ale także poważny temat. Obie powieści – jedna pośrednio, druga bardziej wprost – traktują o dziecięcym lęku. W pierwszym przypadku jego podłożem jest doświadczenie niedawnej adopcji i przystosowywanie się bohatera do życia w nowej rodzinie. W drugim – świeżo przeżywana żałoba po śmierci ukochanego dziadka.


Uwagę przykuwa wielość wątków pobocznych – szczególnie w książce Ewy Nowak. Zazdrość, poczucie zagrożenia swojej pozycji, brak akceptacji dla Innego, dziecięce okrucieństwo, ale i bezrefleksyjny sadyzm pozbawionych empatii dorosłych – mocny, nieco dyskusyjny, a dla wrażliwych czytelników być może wstrząsający wątek z ukochaną świnką (nie)przerobioną na kiełbaskę (!). Świat przedstawiony w „Jagnie i białym wilku” jest wyrazisty, opisany wprost, momentami brutalny. Przyciągają liczne ciekawostki przyrodnicze i obszerne fragmenty interesująco opisujące życie zwierząt.


„Boim oswaja lęk” ma bardziej bajkowy charakter, jest też napisany delikatniejszym, bardziej dziecinnym językiem. W rzeczywistość siedmioletniej bohaterki wkrada się świat fantastyczny w osobie tytułowego skrzata Boima. Jego niecodzienna moc wyczuwania lęku u innych oraz fakt, że sam też boryka się z nieustannym poczuciem lęku, pozwalają Halszce wyjść poza własną stratę i dostrzec życie toczące się wokół. Dziewczynka zaczyna rozumieć swoje emocje i wypływające z nich reakcje i powoli otwiera się na członków swojej rodziny oraz na zachodzące w jej życiu zmiany (przeprowadzka, nowi znajomi, pójście do pierwszej klasy).


Obu książkom towarzyszą ilustracje utrzymane w podobnym, realistycznym stylu – w „Boimie” utrzymane w delikatniejszej, pastelowej tonacji kredki, mniej wyraziste, obłe, grzeczne, w „Jagnie…” – nasycone kolorem, bardziej kanciaste, dynamiczne.


Podobało mi się – w obu tytułach – jak przedstawiony został świat dziecka, do którego dorosły nie ma dostępu. Dziecięca percepcja, przetwarzanie informacji, rówieśnicze interakcje tworzą osobną codzienność młodej osoby, której jako rodzice i opiekunowie czasem w ogóle nie dostrzegamy. Jak dramatyczne mogą być tego konsekwencje, widzimy zwłaszcza w powieści Ewy Nowak.  

Katarzyna Pruszkowska-Sokalla, „Boim oswaja lęk”, il. Iwona Klimaszewska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2023.
Wiek: 6+
Ewa Nowak, „Jagna i biały wilk”, il. Agnieszka Bocheńska-Niemiec, wyd. To tamto, Warszawa 2023
Wiek: 9+

poniedziałek, 28 listopada 2022

Książki adwentowe 2022

 


Książki-kalendarze adwentowe, czyli takie z rozdziałami na każdy dzień adwentu, po jednym od 1 grudnia do Bożego Narodzenia, od paru lat wydreptują sobie drogę do naszych domów. I powoli stają się lekturową tradycją grudnia. Szlaki czytelnicze przecierało wydawnictwo Zakamarki, które do tej pory wydało osiem książek adwentowych. W tym roku zaproponowało inne książki świąteczne i zimowe, ale wiele innych wydawnictw wykonało 150 procent normy. Możemy wybierać z naprawdę wielu książek adwentowych, w poszukiwaniu tej, która najlepiej odpowie naszym potrzebom.

Tutaj przedstawiam trzy propozycje:

1.   EKSPRES  GRUDNIOWY

Rodzinka złożona z mamy, taty i dwóch synków przygotowuje się do Świąt Bożego Narodzenia. Ich codzienne życie wraz z początkiem grudnia wypełniają różnorodne działania, które pozwalają im przygotować się do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, a także poczuć wyjątkowy klimat i magię świąt, na którą czeka się cały rok.


Pojawia się więc oczywiście kalendarz adwentowy, który przybiera kształt pociągu, jako że starszy z braci jest miłośnikiem kolejnictwa. Każdego kolejnego dnia miesiąca z wagonika ekspresu grudniowego chłopcy wyjmą karteczkę z zadaniem. Będą to między innymi: nauka życzeń świątecznych w kilku językach, zrobienie karmnika dla ptaków, stworzenie kalendarza z rodzinnymi zdjęciami, zrobienie „małych świąt”, czyli przygotowanie na obiad wybranego wigilijnego dania,  domowa potańcówka do świątecznych przebojów.


W tej książce znajdziecie wiele inspiracji na czas adwentu, idealnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Poza tym praktycznym zadaniowym wymiarem „Ekspres grudniowy” to także po prostu pełna rodzinnego ciepła i humoru opowieść, która przypomina o tym, jak wielkie znaczenie mają relacje z bliskimi i że warto znaleźć czas – choćby najkrótszą chwilę w zabieganym dniu – na wspólną aktywność. 

Ewelina Włodarczyk, Ekspres grudniowy, czyli odjazdowy kalendarz adwentowy, il. Anna Łazowska, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

2.   Z PAJĘCZYNY SIĘ URWAŁEŚ?

Czy mucha może zaprzyjaźnić się z pająkiem? Wydawać by się mogło, że raczej nie. Henrykowi i Bzykowi też się tak wydaje. Przynajmniej przez jakieś 20 dni adwentu… Bzyk złapany w pajęczą sieć ma być świąteczną pieczenią Henryka, ale gdy mijają kolejne dni, a oni poznają się nawzajem, sprawa nie wydaje się już taka oczywista. Na jaw wychodzi wielka samotność pająka. Do tej pory jej zaprzeczał, uważając, że jako groźny przedstawiciel rodziny pajęczaków musi odpychać i zrażać wszystkich do siebie. Mała, pogodna mucha pokazuje mu jednak, że nic nie jest czarno-białe, a szacunek i troska okazywane innym stworzeniom robią różnicę nawet gdy jest się wielkim, grubym i strasznym pająkiem.


Nietypowa ze względu na bohaterów, ale typowa w świątecznym klimacie i przesłaniu adwentowa książka z krótkimi rozdziałami na każdy dzień od 1 do 24 grudnia. Lekko napisana, z dużą dawką humoru, opatrzona zabawnymi rysunkami autora.


Dobra do wspólnego czytania na głos z młodszymi dziećmi, sprawdzi się także jako samodzielna lektura dla tych nieco starszych.

Kai Pannen, Z pajęczyny się urwałeś?! Wyjątkowa opowieść adwentowa w 24 rozdziałach, tłum. Emilia Skowrońska, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

 

3.   GWIAZDKA U NIEDŹWIADKA

Gwiazdka u Niedźwiadka to imponujących rozmiarów interaktywna książka adwentowa, w której mali czytelnicy włączają się w świąteczną opowieść. Ich zadaniem jest wyjmowanie z kartonikowych kopert ozdób na choinkę i dekorowanie bożonarodzeniowego drzewka. W ten sposób podążają za opowieścią i jej kolejnymi bohaterami. Historia zaczyna się od tego, że Niedźwiadek odkrywa, że zaprosił gości na wspólne świętowanie Gwiazdki, a brakuje mu ozdób na choinkę. Proponuje więc przybywającym do niego z całego świata zwierzętom, by przyniosły ze sobą dowolną ozdobę. Dziecko, wysłuchawszy historyjki z określonego dnia, wyjmuje z kopertki taką ozdobę i w imieniu bohatera wiesza ją na gotowej do złożenia, dołączonej do książki kartonikowej choince.


Ozdoby są różne: bombki, dzwonki, precle, aniołki, piernikowe domki, bałwanki i mikołaje. Jednym zwierzętom uch zdobycie przychodzi łatwo, innym trudniej. Leniwiec ciągle przekłada moment, gdy zabierze się za szukanie odpowiedniej ozdoby, wiewiórka dawno już przygotowała prezent, ale schowała go do skrytki – i nie pamięta do której! Wiele zwierzaków nigdy by nie wymyśliło prezentu, gdyby nie pomoc przyjaciół, niektóre, jak zapracowany krokodyli dentysta są tak zapracowane, że gdyby nie przyjaciele, w ogóle nie udałoby się im zdobyć ozdoby.


Każda z zawartych w książce minihistoryjek na dni adwentu to króciutka opowieść o przyjaźni, akceptacji, współdziałaniu, pomaganiu innym, zaufaniu i wierze w drugiego. Jej klimat wypełnia magia Świąt. Oto bowiem wilk zaprzyjaźnia się z kurczaczkiem, a Mikołaj daje wolne jednemu ze swoich reniferów, żeby ten mógł zatańczyć z przyjaciółmi wokół choinki u Niedźwiadka.  


Duży prostokątny format, piękne całostronicowe ilustracje Thomasa Baasa, kredowy papier, interaktywne elementy sprawiają, że czytanie tej książki jest bardzo miłą i angażującą przedświąteczną zabawą.

Beatrice Garel, Thomas Baas, „Gwiazdka u Niedźwiadka. Książkowy kalendarz adwentowy”, tłum. Paweł Łapiński, wyd. Tako, Toruń 2022.
Wiek: 3+ (składanie choinki, otwieranie kopert i dekorowanie drzewka z pomocą dorosłego).

 

poniedziałek, 31 października 2022

Książki na Halloween /2022/

 


Październik i listopad to miesiące w których w naszych lekturach muszą pojawić się czarownice, duchy i zjawy. Jak co roku zapraszam więc na zestawienie halloweenowe. Zaczytanych wieczorów i bawcie się strrrasznie dobrze!

  Trzy starsze panie, które żyją w domu na wzgórzu, zachowują się oryginalnie, ubierają ekstrawagancko, a do tego mieszkają z lamą, muszą przykuwać uwagę, szczególnie jeśli się wie, że są czarownicami. Pelagia, Patrycja i Paulina, czyli siostry Trzykrotki nie parają się jednak czarami od jakiegoś czasu i niemal zapomniały, jak się lata na miotle. Są czarownicami w stanie spoczynku, a po zaklęcia sięgają tylko sporadycznie i wyłącznie dla prywatnych celów, takich jak choćby gotowanie. Bo gdy zajęło się pierwsze miejsce w konkursie na Największą Czarodziejską Kulinarną  Ofermę Roku, ciężko zrezygnować z takiego magicznego udogodnienia jak patelnia samodzielnie smażąca naleśniki!

Dziwaczny list, który przynosi Trzykrotkom któregoś dnia listonosz Artur, wywraca ich spokojne życie do góry nogami. List głosi, co następuje: „Zostałam zupełnie sama, mam dórze kłopoty, fryzjer zamkłam, pomusz mi szypko. Natalia”. Czy to możliwe, by jego nadawczynią była Natalia Koczek, najzdolniejsza uczennica Pauliny w jej zamkniętej już Korespondencyjnej Szkole Czarów?


Siostry czują, że sprawa ma drugie dno, postanawiają więc natychmiast wyruszyć do Mieściny Małej, gdzie mieszka Natalia, i osobiście sprawdzić, o co tu chodzi. Oczywiście zabierają ze sobą lamę Łucję i kota Lukrecjusza.

Na miejscu nie oczekuje ich jednak Natalia, lecz jej córka Nata. Poznanie tej obdarzonej wcale nie zwykłymi talentami dziewczynki wiele zmieni w życiu sióstr Trzykrotek, a także, jak się wkrótce okaże w życiu wszystkich mieszkańców Mieściny Małej.

Od pierwszych stron książka zachwyciła mnie swoim ciepłym klimatem unoszącej się w powietrzu dobrej magii, drobnych, pomocnych czarów. Chciałoby się poznać takie siostry Trzykrotki, mieć takie cioteczki-czarownice, móc wpadać do nich na herbatkę i droczyć się z ich zarozumiałym kotem. Anna Andrusyszyn umiejętnie stworzyła nastrój dobrej magii i skontrastowała go z mrocznymi i złymi czarami perfidnego Wojnowskiego i złośliwej zmory Zamji. Powołała też do życia orygonalnych dziecięcych bohaterów: pomysłową, odważną i nieco zwariowaną Natę i jej przyjaciela, rozważnego, nieśmiałego Piotrka.

Czyta się lekko, dzieje się dużo, nie brakuje czarów, potworów, walki dobra ze złem, tylko okładka trochę odstrasza kiczem, w przeciwieństwie do ciekawych czarno-białych ilustracji wewnątrz.

 


Książka:

Anna Andrusyszyn, Nata i czarownice, il. Aneta Fontner-Dorożyńska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2022.
Wiek: 7+

 

Jestem absolutnie oczarowana światem równoległym, jaki stworzyła Katarzyna Ryrych w „Ach, strach!”. Niedaleko ludzkich siedzib, ale w zupełnym ukryciu, tworzą barwną społeczność stworzenia mroczne i upiorne: wilkołaki, wampiry, czarownice, białe damy, strzygi i inne istoty. Wiodą nocne życie, budząc się o zachodzie słońca i nie wchodzą w paradę ludziom – no może czasem, gdy ich zachowanie mocno ich rozzłości i dojdą do wniosku, że trzeba nieco utrzeć im nosa.

Ryrych malowniczo i miejscami wręcz poetycko, a jednocześnie z dużą dawką humoru i celnej obserwacji społecznej opisała conocność funkcjonowania swoich bohaterów: VampIrka i jego szkolnych kolegów i koleżanek: wilkołaka Gryzaka, strzygi Frygi, utopca MoCzarka, białej damy zwanej Pieluszką (a później Woalką – dlaczego, przeczytajcie sami).


Bohaterowie ci, choć tak różni od ludzkich dzieciaków, mają podobne do nich problemy: zakochują się, sprzeczają i godzą z rówieśnikami, doświadczają hejtu, martwią się, kim będą w przyszłości, obawiają się o trwałość rodzinnych relacji, doświadczają różnych emocji, z którymi nie zawsze potrafią sobie radzić.

Ryrych zręcznie wplata w fabułę nawiązania do bieżących zdarzeń: oto w szkole pojawiają się nagle Migrołaki. Te stworzenia porozumiewają się niezrozumiałym dla innych językiem, są grupą tajemniczą i nieznaną i krąży na ich temat wiele mitów. Ten fragment książki w bardzo prosty, ale konkretny sposób pokazuje, jak rozprawiać się z takimi przekonaniami, przekazując znaną, ale rzadziej wprowadzaną w życie prawdę, że obcy musi przestać być obcy, by przestać być strasznym.

Dużo tu gry językiem, autorka sięga po słownik młodego czytelnika i bawi się nim. Mamy więc Ghostbook, widmobus szkolny albo Kryptelsów – zespół grobrockowy grający dystopijne ballady pogrzebowe (m.in. na gitarze zasilanej węgorzem elektrycznym).

Wielką wartością dodaną publikacji są ilustracje Grażyny Rigall. Jestem fanką wyjątkowego, surowego, nieco mrocznego stylu Rigall, który tutaj idealnie wpasowujące się w klimat książki i przemawia do czytelnika z pełną mocą.

Łatwo polubić wszystkich mieszkańców wsi Rzezikiszki, na czele z nieco zwariowaną, ale kochającą się i dającą sobie wsparcie rodziną VampIrka. Chętnie odwiedziłabym ich tam, gdzie nad Bagniskami unoszą się błędne ognie, a w niewielkich oczkach wodnych przegląda się księżyc.

 


Książka:

Katarzyna Ryrych, Ach, strach!, il. Grażyna Rigall, wyd. Adamada, Gdańsk 2022.
Wiek: 8+

 

Wiedziony ciekawością Jack pokonuje lęk i wkracza do opuszczonego domu, o którym słyszał mroczne opowieści. Zastaje tam grono ludzi skupionych wokół oświetlonego świecami stołu. Jak szybko się okazuje, opowiadają sobie historie. Gdy dana opowieść dobiegnie końca, osoba, która mówiła, zdmuchuje świeczkę i odsuwa się z krzesłem od stołu. Z każdą kolejną opowieścią pokój pogrąża się coraz bardziej i bardziej w mroku. Jack uświadamia sobie, że zaraz nadejdzie jego kolej.  A przecież nie ma w zanadrzu żadnej historii, nie wiedział, że ludzie ci spotykają się tutaj, by opowiadać…

„Trzynaście krzeseł” to świetnie się czytający zbiór opowieści, który w zasadzie mógłby być zbiorem luźnych, niezależnych od siebie opowiadań, ale w takiej formie – osnutej fabułą w stylu powieściowym – jest znacznie ciekawszy i bardziej przystępny w odbiorze. Na książkę składa się trzynaście opowieści, każda z nich pisana jest trochę innym stylem, zależnym od tego, kto ją opowiada.


Jeśli więc opowiadającym jest prosty kierowca taksówki, taki też jest język utworu, gdy do głosu dochodzi profesor, język staje się bardziej wymagający, słownictwo bogatsze; gdy mówi kobieta-malarka, jej opowieść jest stylistycznie finezyjna i barwna, gdy odzywa się imigrant z Europy Wschodniej, kaleczy on język, używa błędnych sfomułowań, stosuje bardzo proste konstrukcje; gdy opowiada dziecko, język jest poprawny, ale bardzo uproszczony, bez ozdobników i opisów itp. Oprócz wspomnianej zróżnicowanej stylistyki opowiadania różnią się też gatunkowo – zawierają w sobie elementy baśni, legend, podań słowiańskich, legend miejskich itp. Jak łatwo się domyślić, było to wyzwaniem przekładowym – z którym jednak Anna Kłosiewicz poradziła sobie doskonale.

Książka sama w sobie ma wielostopniowy układ fabularny – jest opowieścią o opowieściach, z których część również ma budowę szkatułkową. To buduje mroczny nastrój i sprawia, ze czytelnik zanurza się w kolejne warstwy historii, nie będąc pewnym, co one przyniosą.


Wszystkie zawarte w książce utwory to tzw. scarry stories i campfire stories, czyli straszne historie do opowiadania sobie po zmierzchu. Sam koncept książki, bardzo udany, jest właśnie taki: opowiadajmy sobie historie, by coś poczuć, by nazwać emocje, by pobyć razem i coś razem przeżyć. Szczególnie w Halloween!

 

Książka:

Dave Shelton, „Trzynaście krzeseł”, przeł. Anna Kłosiewicz, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 13+

 

Kot Marian jest typowym przedstawicielem swego gatunku: dumny, władczy, niezależny,  chadzający własnymi ścieżkami, a jednocześnie… magiczny. Baltazar nie ma pojęcia, jak niebywale czarodziejskim stworzeniem okaże się domowy kot Łatek, aż do chwili gdy wciągnięty zostanie w zupełnie niesamowitą przygodę. Od tej pory już nic nie będzie zwyczajne, łącznie z nim samym. Tak, tak, dwunastolatek także dowie się niejednego o sobie i swoich mocach. Przede wszystkim tego, że jest odwiedzaczem i podobnie jak koty może podróżować między światami, by chronić ludzi przed potworami z innych wymiarów.

Wkrótce tak jak Harry Potter Baltazar zmieni szkołę, pozna inne magicznie uzdolnione dzieciaki, zacznie robić rzeczy, o których nie śniło się jego rówieśnikom, a może śniło, tylko że jemu ten syn się ziścił.

W opasłym tomiszczu (prawie 500 stron) swojej powieści fantasy Krzysztof Zapotoczny misternie buduje niezwykle złożone światy. A my wpadamy w nie coraz głębiej z każdą stroną. Biuro Odwiedzaczy, zakamuflowane w strukturach firmy Swaróg sp. z o.o., rozwiera się przed nami i wciąga w kolejne korytarze, schody, windy, magazyny niczym u Kafki, wkoło czają się potwory i zmory, czasem pod postacią męczącej pańci z okienka rodem z PRL-owskiej rzeczywistości. Fabuła rozplata się powoli, ale główny bohater od razu dostarcza nam emocji, gdy – chcąc brawurowo udowodnić swoje nowo odkryte zdolności –  przenosi się do świata zombie, z którego zdaniem wielu nie ma powrotu.

Wszyscy bohaterowie książki mają zresztą niezłe charakterki! Baltazar, dziewczynka-zombie Amelka, były hejter Konrad, bystra Kaśka i oczywiście kot Marian, skrzyżowanie Rademenesa z kotem z Cheshire, ze wszystkimi jego ciętymi ripostami. To utalentowana ekipa, która potrafi namieszać i zalezie za skórę każdemu, kto liczył na niezmienność porządku rzeczy w każdym ze znanych mu światów.

 


Książka:

Krzysztof Zapotoczny, Kot Marian i odwiedzacze, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 11+

środa, 19 października 2022

Sekretna historia ludz... skarpetek

 

Kto by przypuszczał, że skarpetki mogą nas jeszcze czymś zaskoczyć? W końcu gdzie one nie były, czego już nie robiły? A jednak wygląda na to, że wyobraźnia Justyny Bednarek jest niewyczerpana i nie zna granic, bo tym razem skarpetki… tłumaczą nam historię.


Tak, tak. „Sekretna historia ludzskarpetek” odkrywa nieznane prawdy, nieujawnione sekrety o naszej przeszłości i naszych dziejach. Wywraca do góry nogami całą historię ludzkości!

Zaczyna się niewinnie – wycieczką do muzeum małej Be. Jej dziadek jest kustoszem i uwielbia opowiadać wnuczce o zgromadzonych eksponatach. A ona uwielbia słuchać. Kiedy jednak docierają do muzeum, nie kierują się wcale do głównych sal, lecz do niepozornych drzwi na końcu korytarza. Za nimi znajduje się magazyn, a w nim… polnie strzeżone tajemnice przeszłości.

Skarpetki: prehistoryczna, kosmiczna, babilońska, faraońska, izraelicka, antycznogrecka, rybacka,  arturiańska i spodgrunwaldzka – każda ma do opowiedzenia swoją historię, a gdy ją poznacie, już nigdy nie spojrzycie tak samo na świat wokół. Na przykład na Stonehenge – gdy odkryjecie, że te potężne mroczne kamienie to tak naprawdę… prowizoryczna suszarka na pranie (!).


A co powiecie na to, że w 1410 roku skarpetki – wełniane olutlistópki królowej Anny – przyczyniły się do zwycięstwa polskich wojsk nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem?

Albo na to, że pomogły w powstaniu tak kluczowego dla ludzkości wynalazku jak koło? Towarzyszyły też ludziom wielkim i wpływały na ich działania – Dawida w walce z Goliatem, egipskiej faraonki Hatszepsut, a nawet Jezusowi, podsuwając pomysł głoszenia nauk z łodzi.  

Nie ma zbyt wielu rodzimych książek, które łączyłyby w tak lekki, humorystyczny sposób fiction i non-fiction, wiedzę historyczną z wartką fabułą. Justyna Bednarek pisze tak, że chce się natychmiast przypomnieć sobie/dowiedzieć się, jak było „naprawdę” (bo może wcale nie?) i skonfrontować tę wersję z wyznaniami skarpetek. 


Lektura „Sekretnej historii ludzskarpetek” to rozrywka na najwyższym poziomie, błyskotliwie podana dawka wiedzy, która zachęca dziecko do dalszych eksploracji, zaciekawia, intryguje. W znakomitej jak zawsze oprawie ilustracyjnej Daniela de Latoura.  

Recenzje poprzednich książek o skarpetkach przeczytacie tutaj i tutaj, i tutaj też :)

Justyna Bednarek, Sekretna historia ludzskarpetek, il. Daniel de Latour, wyd. Poradnia K, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

poniedziałek, 12 września 2022

Zaginiony Ollie

 

Każdy miał kiedyś ukochaną przytulankę. Mają je nasze dzieci. Często te pluszowe misie, króliki, żyrafki, osiołki towarzyszą nam całe życie, choć ich rola z aktywnego emocjonalnego wsparcia zmienia się w sentymentalną obecność gdzieś w tle. 



Mój miś Bubuś wciąż siedzi na regale w domu rodziców. Osiołkowy Przytulak szesnastoletniej córki nadal śpi gdzieś pośród innych maskotek w jej łóżku. A dziesięcioletni syn zaśnie tylko wtedy, gdy tuli w objęciach Knorka, ulubioną świnkę.

O nich jest ta książka. O Ulubieńcach. Faworytach. 

Ollie to trochę niedźwiadek, a trochę królik. Zabawka własnoręcznie uszyta przez mamę na szpitalnym korytarzu w momencie przeżywania wielkiego lęku o zdrowie synka. Bo Billy urodził się z dziurką w sercu. Na szczęście okazało się, że jest ona mała, niegroźna i z czasem zarośnie.

Ollie też dostał serce.  Maleńkie serduszko-dzwoneczek pochodzące z zabawki niezwykle ważnej dla mamy – ukochanej lalki Niny, która była jej naj-najulubieńszą.


Towarzyszymy tym dwojgu od samych początków. Obserwujemy Billy’ego, jak rośnie, rozwija się, uczy nowych rzeczy, poznaje świat. Z Olliem u boku każdy dzień jest frajdą i tylko z rzadka zdarzy się jakaś wtopa, jak mawia chłopiec. On i jego zabawka tworzą własne elementy języka, mają swoje słówka, hasła i kody, których znaczenia są zrozumiałe tylko dla nich. Takie jak np. łapałatka, która oznacza „w prawo” (dlaczego, dowiecie się, drodzy czytelnicy, w trakcie lektury książki).

William Joyce w sensualny sposób opisuje stany dzieciństwa, gdzie wszystko jest własne i wyjątkowe, a codzienność składa się z doświadczania smaków, pychot, zapachów i faktur. Na rzeczywistość patrzymy raz oczami Billy’ego, a raz Olliego i dzięki temu tworzymy całościowy obraz tej niejako zawieszonej w czasie szczęśliwości, gdzie jest tylko chłopiec i jego królikomiś, a cały świat na zewnątrz zdaje się wielką sceną, na którą każdego dnia wkracza się, by doświadczać.

Ta atmosfera dziecięcego pokoju, budzącej się kreatywności, tworzącego się języka pełnego neologizmów, to także warta podkreślenia praca Pawła Łopatki, autora polskiego przekładu, dzięki któremu dostajemy m.in. wyjaśniewanie, człowy i straszliwą przestraszność.


Bycie ulubieńcem ma swoją cenę. Budzi potwory. Tutaj są nimi ciarki – „nędzne skarłowaciałe stworzenia (…) z przerdzewiałych szczątków maszyn, kawałków drutu i starych śmieci oraz przeróżnych zniszczonych zabawek”. Ich zadaniem jest znajdowanie i porywanie ulubieńców, i dostarczanie ich Zozo – staremu zabawkowemu klaunowi z opustoszałego Czarnego Lunaparku.

Kim właściwie jest ów Zozo i dlaczego wyszkolił Ciarki do porywania faworytów, przeczytacie sami. Powiem tylko tyle, że to posępna i działająca na wyobraźnię historia. Nie zastanawialiście się kiedyś, co się stało z zabawkami, których nikt nie kupił? Z tymi zakurzonymi miśkami na sklepowych półkach, spłowiałymi maskotkami na strzelnicach, zbutwiałymi klockami w magazynach? W tej książce znajdziecie odpowiedź. Szuka jej Ollie, porwany, a jakże, przez Ciarki; szuka jej Billy, wyruszający w środku nocy na wypraaaawę życia, by ratować ukochanego przyjaciela.

Książek dla dzieci o podobnej tematyce jest sporo, żeby wymienić tylko „Aksamitnego Królika” Margery Williams czy „Gwiazdkowego Prosiaczka” J.K. Rowling, każda z nich jednak eksploruje temat na swój sposób, podkreślając wagę tego zagadnienia dla kolejnych pokoleń dzieci.

Joyce robi to poetycko, snując senne obrazy ulic rozświetlonych blaskiem latarni, zarosłych zielskiem dróżek w nieuczęszczanej części parku, zardzewiałych karuzel starego wesołego miasteczka i wdeptanych w błotnistą ziemię resztek zabawek, których nikt nigdy nie wygrał i nie przytulił.


Tekstowi towarzyszą utrzymane w podobnie nostalgicznym stylu liczne ilustracje autora.

Uwaga spoiler! Dla tych, których dzieci, tak jak mój syn, przy takich książkach (o ukochanych zabawkach albo o zwierzętach) zawsze proszą: „Ale sprawdź najpierw, czy się dobrze kończy”.

Otóż kończy się dobrze. Niech Was nie zmyli ta atmosfera przeszłości i rozkładu. Dzwoneczek Niny mocno bije w piersi Olliego, a dziurka w sercu Billy’ego dawno się zarosła. Ci dwaj mają przed sobą całą przyszłość, lata przyjaźni i wiele kolejnych wypraaaw.

William Joyce, Zaginiony Ollie, tłum. Paweł Łopatka, wyd. Poradnia K, Warszawa 2022.