poniedziałek, 28 listopada 2022

Książki adwentowe 2022

 


Książki-kalendarze adwentowe, czyli takie z rozdziałami na każdy dzień adwentu, po jednym od 1 grudnia do Bożego Narodzenia, od paru lat wydreptują sobie drogę do naszych domów. I powoli stają się lekturową tradycją grudnia. Szlaki czytelnicze przecierało wydawnictwo Zakamarki, które do tej pory wydało osiem książek adwentowych. W tym roku zaproponowało inne książki świąteczne i zimowe, ale wiele innych wydawnictw wykonało 150 procent normy. Możemy wybierać z naprawdę wielu książek adwentowych, w poszukiwaniu tej, która najlepiej odpowie naszym potrzebom.

Tutaj przedstawiam trzy propozycje:

1.   EKSPRES  GRUDNIOWY

Rodzinka złożona z mamy, taty i dwóch synków przygotowuje się do Świąt Bożego Narodzenia. Ich codzienne życie wraz z początkiem grudnia wypełniają różnorodne działania, które pozwalają im przygotować się do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, a także poczuć wyjątkowy klimat i magię świąt, na którą czeka się cały rok.


Pojawia się więc oczywiście kalendarz adwentowy, który przybiera kształt pociągu, jako że starszy z braci jest miłośnikiem kolejnictwa. Każdego kolejnego dnia miesiąca z wagonika ekspresu grudniowego chłopcy wyjmą karteczkę z zadaniem. Będą to między innymi: nauka życzeń świątecznych w kilku językach, zrobienie karmnika dla ptaków, stworzenie kalendarza z rodzinnymi zdjęciami, zrobienie „małych świąt”, czyli przygotowanie na obiad wybranego wigilijnego dania,  domowa potańcówka do świątecznych przebojów.


W tej książce znajdziecie wiele inspiracji na czas adwentu, idealnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Poza tym praktycznym zadaniowym wymiarem „Ekspres grudniowy” to także po prostu pełna rodzinnego ciepła i humoru opowieść, która przypomina o tym, jak wielkie znaczenie mają relacje z bliskimi i że warto znaleźć czas – choćby najkrótszą chwilę w zabieganym dniu – na wspólną aktywność. 

Ewelina Włodarczyk, Ekspres grudniowy, czyli odjazdowy kalendarz adwentowy, il. Anna Łazowska, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

2.   Z PAJĘCZYNY SIĘ URWAŁEŚ?

Czy mucha może zaprzyjaźnić się z pająkiem? Wydawać by się mogło, że raczej nie. Henrykowi i Bzykowi też się tak wydaje. Przynajmniej przez jakieś 20 dni adwentu… Bzyk złapany w pajęczą sieć ma być świąteczną pieczenią Henryka, ale gdy mijają kolejne dni, a oni poznają się nawzajem, sprawa nie wydaje się już taka oczywista. Na jaw wychodzi wielka samotność pająka. Do tej pory jej zaprzeczał, uważając, że jako groźny przedstawiciel rodziny pajęczaków musi odpychać i zrażać wszystkich do siebie. Mała, pogodna mucha pokazuje mu jednak, że nic nie jest czarno-białe, a szacunek i troska okazywane innym stworzeniom robią różnicę nawet gdy jest się wielkim, grubym i strasznym pająkiem.


Nietypowa ze względu na bohaterów, ale typowa w świątecznym klimacie i przesłaniu adwentowa książka z krótkimi rozdziałami na każdy dzień od 1 do 24 grudnia. Lekko napisana, z dużą dawką humoru, opatrzona zabawnymi rysunkami autora.


Dobra do wspólnego czytania na głos z młodszymi dziećmi, sprawdzi się także jako samodzielna lektura dla tych nieco starszych.

Kai Pannen, Z pajęczyny się urwałeś?! Wyjątkowa opowieść adwentowa w 24 rozdziałach, tłum. Emilia Skowrońska, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

 

3.   GWIAZDKA U NIEDŹWIADKA

Gwiazdka u Niedźwiadka to imponujących rozmiarów interaktywna książka adwentowa, w której mali czytelnicy włączają się w świąteczną opowieść. Ich zadaniem jest wyjmowanie z kartonikowych kopert ozdób na choinkę i dekorowanie bożonarodzeniowego drzewka. W ten sposób podążają za opowieścią i jej kolejnymi bohaterami. Historia zaczyna się od tego, że Niedźwiadek odkrywa, że zaprosił gości na wspólne świętowanie Gwiazdki, a brakuje mu ozdób na choinkę. Proponuje więc przybywającym do niego z całego świata zwierzętom, by przyniosły ze sobą dowolną ozdobę. Dziecko, wysłuchawszy historyjki z określonego dnia, wyjmuje z kopertki taką ozdobę i w imieniu bohatera wiesza ją na gotowej do złożenia, dołączonej do książki kartonikowej choince.


Ozdoby są różne: bombki, dzwonki, precle, aniołki, piernikowe domki, bałwanki i mikołaje. Jednym zwierzętom uch zdobycie przychodzi łatwo, innym trudniej. Leniwiec ciągle przekłada moment, gdy zabierze się za szukanie odpowiedniej ozdoby, wiewiórka dawno już przygotowała prezent, ale schowała go do skrytki – i nie pamięta do której! Wiele zwierzaków nigdy by nie wymyśliło prezentu, gdyby nie pomoc przyjaciół, niektóre, jak zapracowany krokodyli dentysta są tak zapracowane, że gdyby nie przyjaciele, w ogóle nie udałoby się im zdobyć ozdoby.


Każda z zawartych w książce minihistoryjek na dni adwentu to króciutka opowieść o przyjaźni, akceptacji, współdziałaniu, pomaganiu innym, zaufaniu i wierze w drugiego. Jej klimat wypełnia magia Świąt. Oto bowiem wilk zaprzyjaźnia się z kurczaczkiem, a Mikołaj daje wolne jednemu ze swoich reniferów, żeby ten mógł zatańczyć z przyjaciółmi wokół choinki u Niedźwiadka.  


Duży prostokątny format, piękne całostronicowe ilustracje Thomasa Baasa, kredowy papier, interaktywne elementy sprawiają, że czytanie tej książki jest bardzo miłą i angażującą przedświąteczną zabawą.

Beatrice Garel, Thomas Baas, „Gwiazdka u Niedźwiadka. Książkowy kalendarz adwentowy”, tłum. Paweł Łapiński, wyd. Tako, Toruń 2022.
Wiek: 3+ (składanie choinki, otwieranie kopert i dekorowanie drzewka z pomocą dorosłego).

 

poniedziałek, 31 października 2022

Książki na Halloween /2022/

 


Październik i listopad to miesiące w których w naszych lekturach muszą pojawić się czarownice, duchy i zjawy. Jak co roku zapraszam więc na zestawienie halloweenowe. Zaczytanych wieczorów i bawcie się strrrasznie dobrze!

  Trzy starsze panie, które żyją w domu na wzgórzu, zachowują się oryginalnie, ubierają ekstrawagancko, a do tego mieszkają z lamą, muszą przykuwać uwagę, szczególnie jeśli się wie, że są czarownicami. Pelagia, Patrycja i Paulina, czyli siostry Trzykrotki nie parają się jednak czarami od jakiegoś czasu i niemal zapomniały, jak się lata na miotle. Są czarownicami w stanie spoczynku, a po zaklęcia sięgają tylko sporadycznie i wyłącznie dla prywatnych celów, takich jak choćby gotowanie. Bo gdy zajęło się pierwsze miejsce w konkursie na Największą Czarodziejską Kulinarną  Ofermę Roku, ciężko zrezygnować z takiego magicznego udogodnienia jak patelnia samodzielnie smażąca naleśniki!

Dziwaczny list, który przynosi Trzykrotkom któregoś dnia listonosz Artur, wywraca ich spokojne życie do góry nogami. List głosi, co następuje: „Zostałam zupełnie sama, mam dórze kłopoty, fryzjer zamkłam, pomusz mi szypko. Natalia”. Czy to możliwe, by jego nadawczynią była Natalia Koczek, najzdolniejsza uczennica Pauliny w jej zamkniętej już Korespondencyjnej Szkole Czarów?


Siostry czują, że sprawa ma drugie dno, postanawiają więc natychmiast wyruszyć do Mieściny Małej, gdzie mieszka Natalia, i osobiście sprawdzić, o co tu chodzi. Oczywiście zabierają ze sobą lamę Łucję i kota Lukrecjusza.

Na miejscu nie oczekuje ich jednak Natalia, lecz jej córka Nata. Poznanie tej obdarzonej wcale nie zwykłymi talentami dziewczynki wiele zmieni w życiu sióstr Trzykrotek, a także, jak się wkrótce okaże w życiu wszystkich mieszkańców Mieściny Małej.

Od pierwszych stron książka zachwyciła mnie swoim ciepłym klimatem unoszącej się w powietrzu dobrej magii, drobnych, pomocnych czarów. Chciałoby się poznać takie siostry Trzykrotki, mieć takie cioteczki-czarownice, móc wpadać do nich na herbatkę i droczyć się z ich zarozumiałym kotem. Anna Andrusyszyn umiejętnie stworzyła nastrój dobrej magii i skontrastowała go z mrocznymi i złymi czarami perfidnego Wojnowskiego i złośliwej zmory Zamji. Powołała też do życia orygonalnych dziecięcych bohaterów: pomysłową, odważną i nieco zwariowaną Natę i jej przyjaciela, rozważnego, nieśmiałego Piotrka.

Czyta się lekko, dzieje się dużo, nie brakuje czarów, potworów, walki dobra ze złem, tylko okładka trochę odstrasza kiczem, w przeciwieństwie do ciekawych czarno-białych ilustracji wewnątrz.

 


Książka:

Anna Andrusyszyn, Nata i czarownice, il. Aneta Fontner-Dorożyńska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2022.
Wiek: 7+

 

Jestem absolutnie oczarowana światem równoległym, jaki stworzyła Katarzyna Ryrych w „Ach, strach!”. Niedaleko ludzkich siedzib, ale w zupełnym ukryciu, tworzą barwną społeczność stworzenia mroczne i upiorne: wilkołaki, wampiry, czarownice, białe damy, strzygi i inne istoty. Wiodą nocne życie, budząc się o zachodzie słońca i nie wchodzą w paradę ludziom – no może czasem, gdy ich zachowanie mocno ich rozzłości i dojdą do wniosku, że trzeba nieco utrzeć im nosa.

Ryrych malowniczo i miejscami wręcz poetycko, a jednocześnie z dużą dawką humoru i celnej obserwacji społecznej opisała conocność funkcjonowania swoich bohaterów: VampIrka i jego szkolnych kolegów i koleżanek: wilkołaka Gryzaka, strzygi Frygi, utopca MoCzarka, białej damy zwanej Pieluszką (a później Woalką – dlaczego, przeczytajcie sami).


Bohaterowie ci, choć tak różni od ludzkich dzieciaków, mają podobne do nich problemy: zakochują się, sprzeczają i godzą z rówieśnikami, doświadczają hejtu, martwią się, kim będą w przyszłości, obawiają się o trwałość rodzinnych relacji, doświadczają różnych emocji, z którymi nie zawsze potrafią sobie radzić.

Ryrych zręcznie wplata w fabułę nawiązania do bieżących zdarzeń: oto w szkole pojawiają się nagle Migrołaki. Te stworzenia porozumiewają się niezrozumiałym dla innych językiem, są grupą tajemniczą i nieznaną i krąży na ich temat wiele mitów. Ten fragment książki w bardzo prosty, ale konkretny sposób pokazuje, jak rozprawiać się z takimi przekonaniami, przekazując znaną, ale rzadziej wprowadzaną w życie prawdę, że obcy musi przestać być obcy, by przestać być strasznym.

Dużo tu gry językiem, autorka sięga po słownik młodego czytelnika i bawi się nim. Mamy więc Ghostbook, widmobus szkolny albo Kryptelsów – zespół grobrockowy grający dystopijne ballady pogrzebowe (m.in. na gitarze zasilanej węgorzem elektrycznym).

Wielką wartością dodaną publikacji są ilustracje Grażyny Rigall. Jestem fanką wyjątkowego, surowego, nieco mrocznego stylu Rigall, który tutaj idealnie wpasowujące się w klimat książki i przemawia do czytelnika z pełną mocą.

Łatwo polubić wszystkich mieszkańców wsi Rzezikiszki, na czele z nieco zwariowaną, ale kochającą się i dającą sobie wsparcie rodziną VampIrka. Chętnie odwiedziłabym ich tam, gdzie nad Bagniskami unoszą się błędne ognie, a w niewielkich oczkach wodnych przegląda się księżyc.

 


Książka:

Katarzyna Ryrych, Ach, strach!, il. Grażyna Rigall, wyd. Adamada, Gdańsk 2022.
Wiek: 8+

 

Wiedziony ciekawością Jack pokonuje lęk i wkracza do opuszczonego domu, o którym słyszał mroczne opowieści. Zastaje tam grono ludzi skupionych wokół oświetlonego świecami stołu. Jak szybko się okazuje, opowiadają sobie historie. Gdy dana opowieść dobiegnie końca, osoba, która mówiła, zdmuchuje świeczkę i odsuwa się z krzesłem od stołu. Z każdą kolejną opowieścią pokój pogrąża się coraz bardziej i bardziej w mroku. Jack uświadamia sobie, że zaraz nadejdzie jego kolej.  A przecież nie ma w zanadrzu żadnej historii, nie wiedział, że ludzie ci spotykają się tutaj, by opowiadać…

„Trzynaście krzeseł” to świetnie się czytający zbiór opowieści, który w zasadzie mógłby być zbiorem luźnych, niezależnych od siebie opowiadań, ale w takiej formie – osnutej fabułą w stylu powieściowym – jest znacznie ciekawszy i bardziej przystępny w odbiorze. Na książkę składa się trzynaście opowieści, każda z nich pisana jest trochę innym stylem, zależnym od tego, kto ją opowiada.


Jeśli więc opowiadającym jest prosty kierowca taksówki, taki też jest język utworu, gdy do głosu dochodzi profesor, język staje się bardziej wymagający, słownictwo bogatsze; gdy mówi kobieta-malarka, jej opowieść jest stylistycznie finezyjna i barwna, gdy odzywa się imigrant z Europy Wschodniej, kaleczy on język, używa błędnych sfomułowań, stosuje bardzo proste konstrukcje; gdy opowiada dziecko, język jest poprawny, ale bardzo uproszczony, bez ozdobników i opisów itp. Oprócz wspomnianej zróżnicowanej stylistyki opowiadania różnią się też gatunkowo – zawierają w sobie elementy baśni, legend, podań słowiańskich, legend miejskich itp. Jak łatwo się domyślić, było to wyzwaniem przekładowym – z którym jednak Anna Kłosiewicz poradziła sobie doskonale.

Książka sama w sobie ma wielostopniowy układ fabularny – jest opowieścią o opowieściach, z których część również ma budowę szkatułkową. To buduje mroczny nastrój i sprawia, ze czytelnik zanurza się w kolejne warstwy historii, nie będąc pewnym, co one przyniosą.


Wszystkie zawarte w książce utwory to tzw. scarry stories i campfire stories, czyli straszne historie do opowiadania sobie po zmierzchu. Sam koncept książki, bardzo udany, jest właśnie taki: opowiadajmy sobie historie, by coś poczuć, by nazwać emocje, by pobyć razem i coś razem przeżyć. Szczególnie w Halloween!

 

Książka:

Dave Shelton, „Trzynaście krzeseł”, przeł. Anna Kłosiewicz, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 13+

 

Kot Marian jest typowym przedstawicielem swego gatunku: dumny, władczy, niezależny,  chadzający własnymi ścieżkami, a jednocześnie… magiczny. Baltazar nie ma pojęcia, jak niebywale czarodziejskim stworzeniem okaże się domowy kot Łatek, aż do chwili gdy wciągnięty zostanie w zupełnie niesamowitą przygodę. Od tej pory już nic nie będzie zwyczajne, łącznie z nim samym. Tak, tak, dwunastolatek także dowie się niejednego o sobie i swoich mocach. Przede wszystkim tego, że jest odwiedzaczem i podobnie jak koty może podróżować między światami, by chronić ludzi przed potworami z innych wymiarów.

Wkrótce tak jak Harry Potter Baltazar zmieni szkołę, pozna inne magicznie uzdolnione dzieciaki, zacznie robić rzeczy, o których nie śniło się jego rówieśnikom, a może śniło, tylko że jemu ten syn się ziścił.

W opasłym tomiszczu (prawie 500 stron) swojej powieści fantasy Krzysztof Zapotoczny misternie buduje niezwykle złożone światy. A my wpadamy w nie coraz głębiej z każdą stroną. Biuro Odwiedzaczy, zakamuflowane w strukturach firmy Swaróg sp. z o.o., rozwiera się przed nami i wciąga w kolejne korytarze, schody, windy, magazyny niczym u Kafki, wkoło czają się potwory i zmory, czasem pod postacią męczącej pańci z okienka rodem z PRL-owskiej rzeczywistości. Fabuła rozplata się powoli, ale główny bohater od razu dostarcza nam emocji, gdy – chcąc brawurowo udowodnić swoje nowo odkryte zdolności –  przenosi się do świata zombie, z którego zdaniem wielu nie ma powrotu.

Wszyscy bohaterowie książki mają zresztą niezłe charakterki! Baltazar, dziewczynka-zombie Amelka, były hejter Konrad, bystra Kaśka i oczywiście kot Marian, skrzyżowanie Rademenesa z kotem z Cheshire, ze wszystkimi jego ciętymi ripostami. To utalentowana ekipa, która potrafi namieszać i zalezie za skórę każdemu, kto liczył na niezmienność porządku rzeczy w każdym ze znanych mu światów.

 


Książka:

Krzysztof Zapotoczny, Kot Marian i odwiedzacze, wyd. Dwukropek, Warszawa 2022.
Wiek: 11+

środa, 19 października 2022

Sekretna historia ludz... skarpetek

 

Kto by przypuszczał, że skarpetki mogą nas jeszcze czymś zaskoczyć? W końcu gdzie one nie były, czego już nie robiły? A jednak wygląda na to, że wyobraźnia Justyny Bednarek jest niewyczerpana i nie zna granic, bo tym razem skarpetki… tłumaczą nam historię.


Tak, tak. „Sekretna historia ludzskarpetek” odkrywa nieznane prawdy, nieujawnione sekrety o naszej przeszłości i naszych dziejach. Wywraca do góry nogami całą historię ludzkości!

Zaczyna się niewinnie – wycieczką do muzeum małej Be. Jej dziadek jest kustoszem i uwielbia opowiadać wnuczce o zgromadzonych eksponatach. A ona uwielbia słuchać. Kiedy jednak docierają do muzeum, nie kierują się wcale do głównych sal, lecz do niepozornych drzwi na końcu korytarza. Za nimi znajduje się magazyn, a w nim… polnie strzeżone tajemnice przeszłości.

Skarpetki: prehistoryczna, kosmiczna, babilońska, faraońska, izraelicka, antycznogrecka, rybacka,  arturiańska i spodgrunwaldzka – każda ma do opowiedzenia swoją historię, a gdy ją poznacie, już nigdy nie spojrzycie tak samo na świat wokół. Na przykład na Stonehenge – gdy odkryjecie, że te potężne mroczne kamienie to tak naprawdę… prowizoryczna suszarka na pranie (!).


A co powiecie na to, że w 1410 roku skarpetki – wełniane olutlistópki królowej Anny – przyczyniły się do zwycięstwa polskich wojsk nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem?

Albo na to, że pomogły w powstaniu tak kluczowego dla ludzkości wynalazku jak koło? Towarzyszyły też ludziom wielkim i wpływały na ich działania – Dawida w walce z Goliatem, egipskiej faraonki Hatszepsut, a nawet Jezusowi, podsuwając pomysł głoszenia nauk z łodzi.  

Nie ma zbyt wielu rodzimych książek, które łączyłyby w tak lekki, humorystyczny sposób fiction i non-fiction, wiedzę historyczną z wartką fabułą. Justyna Bednarek pisze tak, że chce się natychmiast przypomnieć sobie/dowiedzieć się, jak było „naprawdę” (bo może wcale nie?) i skonfrontować tę wersję z wyznaniami skarpetek. 


Lektura „Sekretnej historii ludzskarpetek” to rozrywka na najwyższym poziomie, błyskotliwie podana dawka wiedzy, która zachęca dziecko do dalszych eksploracji, zaciekawia, intryguje. W znakomitej jak zawsze oprawie ilustracyjnej Daniela de Latoura.  

Recenzje poprzednich książek o skarpetkach przeczytacie tutaj i tutaj, i tutaj też :)

Justyna Bednarek, Sekretna historia ludzskarpetek, il. Daniel de Latour, wyd. Poradnia K, Warszawa 2022.
Wiek: 5+

poniedziałek, 12 września 2022

Zaginiony Ollie

 

Każdy miał kiedyś ukochaną przytulankę. Mają je nasze dzieci. Często te pluszowe misie, króliki, żyrafki, osiołki towarzyszą nam całe życie, choć ich rola z aktywnego emocjonalnego wsparcia zmienia się w sentymentalną obecność gdzieś w tle. 



Mój miś Bubuś wciąż siedzi na regale w domu rodziców. Osiołkowy Przytulak szesnastoletniej córki nadal śpi gdzieś pośród innych maskotek w jej łóżku. A dziesięcioletni syn zaśnie tylko wtedy, gdy tuli w objęciach Knorka, ulubioną świnkę.

O nich jest ta książka. O Ulubieńcach. Faworytach. 

Ollie to trochę niedźwiadek, a trochę królik. Zabawka własnoręcznie uszyta przez mamę na szpitalnym korytarzu w momencie przeżywania wielkiego lęku o zdrowie synka. Bo Billy urodził się z dziurką w sercu. Na szczęście okazało się, że jest ona mała, niegroźna i z czasem zarośnie.

Ollie też dostał serce.  Maleńkie serduszko-dzwoneczek pochodzące z zabawki niezwykle ważnej dla mamy – ukochanej lalki Niny, która była jej naj-najulubieńszą.


Towarzyszymy tym dwojgu od samych początków. Obserwujemy Billy’ego, jak rośnie, rozwija się, uczy nowych rzeczy, poznaje świat. Z Olliem u boku każdy dzień jest frajdą i tylko z rzadka zdarzy się jakaś wtopa, jak mawia chłopiec. On i jego zabawka tworzą własne elementy języka, mają swoje słówka, hasła i kody, których znaczenia są zrozumiałe tylko dla nich. Takie jak np. łapałatka, która oznacza „w prawo” (dlaczego, dowiecie się, drodzy czytelnicy, w trakcie lektury książki).

William Joyce w sensualny sposób opisuje stany dzieciństwa, gdzie wszystko jest własne i wyjątkowe, a codzienność składa się z doświadczania smaków, pychot, zapachów i faktur. Na rzeczywistość patrzymy raz oczami Billy’ego, a raz Olliego i dzięki temu tworzymy całościowy obraz tej niejako zawieszonej w czasie szczęśliwości, gdzie jest tylko chłopiec i jego królikomiś, a cały świat na zewnątrz zdaje się wielką sceną, na którą każdego dnia wkracza się, by doświadczać.

Ta atmosfera dziecięcego pokoju, budzącej się kreatywności, tworzącego się języka pełnego neologizmów, to także warta podkreślenia praca Pawła Łopatki, autora polskiego przekładu, dzięki któremu dostajemy m.in. wyjaśniewanie, człowy i straszliwą przestraszność.


Bycie ulubieńcem ma swoją cenę. Budzi potwory. Tutaj są nimi ciarki – „nędzne skarłowaciałe stworzenia (…) z przerdzewiałych szczątków maszyn, kawałków drutu i starych śmieci oraz przeróżnych zniszczonych zabawek”. Ich zadaniem jest znajdowanie i porywanie ulubieńców, i dostarczanie ich Zozo – staremu zabawkowemu klaunowi z opustoszałego Czarnego Lunaparku.

Kim właściwie jest ów Zozo i dlaczego wyszkolił Ciarki do porywania faworytów, przeczytacie sami. Powiem tylko tyle, że to posępna i działająca na wyobraźnię historia. Nie zastanawialiście się kiedyś, co się stało z zabawkami, których nikt nie kupił? Z tymi zakurzonymi miśkami na sklepowych półkach, spłowiałymi maskotkami na strzelnicach, zbutwiałymi klockami w magazynach? W tej książce znajdziecie odpowiedź. Szuka jej Ollie, porwany, a jakże, przez Ciarki; szuka jej Billy, wyruszający w środku nocy na wypraaaawę życia, by ratować ukochanego przyjaciela.

Książek dla dzieci o podobnej tematyce jest sporo, żeby wymienić tylko „Aksamitnego Królika” Margery Williams czy „Gwiazdkowego Prosiaczka” J.K. Rowling, każda z nich jednak eksploruje temat na swój sposób, podkreślając wagę tego zagadnienia dla kolejnych pokoleń dzieci.

Joyce robi to poetycko, snując senne obrazy ulic rozświetlonych blaskiem latarni, zarosłych zielskiem dróżek w nieuczęszczanej części parku, zardzewiałych karuzel starego wesołego miasteczka i wdeptanych w błotnistą ziemię resztek zabawek, których nikt nigdy nie wygrał i nie przytulił.


Tekstowi towarzyszą utrzymane w podobnie nostalgicznym stylu liczne ilustracje autora.

Uwaga spoiler! Dla tych, których dzieci, tak jak mój syn, przy takich książkach (o ukochanych zabawkach albo o zwierzętach) zawsze proszą: „Ale sprawdź najpierw, czy się dobrze kończy”.

Otóż kończy się dobrze. Niech Was nie zmyli ta atmosfera przeszłości i rozkładu. Dzwoneczek Niny mocno bije w piersi Olliego, a dziurka w sercu Billy’ego dawno się zarosła. Ci dwaj mają przed sobą całą przyszłość, lata przyjaźni i wiele kolejnych wypraaaw.

William Joyce, Zaginiony Ollie, tłum. Paweł Łopatka, wyd. Poradnia K, Warszawa 2022.


wtorek, 24 maja 2022

Pięć książek obrazkowych na Dzień Dziecka

 

Dzień Dziecka to jedna z wielu okazji, by podarować naszym małym najmilszym książkę. Albo książki. Całą górę książek najlepiej. Mimo trudnej sytuacji politycznej i związanej z tym drożyzny, na rynku wciąż pojawiają się nowe, piękne książki, a my wciąż je kupujemy. W tym malutkim zestawieniu prezentuję pięć wspaniałych picturebooków, do wielokrotnych przekartkowań, zachwytów i wizualnych odkryć, i do wspólnych z dzieckiem rozmyślanek nad ponadczasowym tekstem.

 


Maleńkie Królestwo

„Maleńkie Królestwo” Etgara Kereta, pisarza wybitnego – „absolutnego czempiona krótkiej formy”, jak czytamy na okładce, to rzeczywiście opowiastkowa perełka. Rzecz o przyjaźni i potrzebie bliskości drugiego człowieka, która jest silniejsza niż prestiż, bogactwa czy pozycja. Można być królem, mieszkać we wspaniałym pałacu i codziennie jadać pałacowe przysmaki, a i tak czuć się samotnym i tęsknić za byciem zwykłym człowiekiem, który razem z przyjacielem uprawia poletko truskawek.


Zapadające w pamięć ilustracje Tami Bezalei, nieco melancholijne i tęskne, wzmacniają ponadczasowy charakter tej opowieści. Są też ukłonem w stronę czytelników dorosłych, rozpościerając przed nami obrazy z krainy dzieciństwa – zabaw i wypraw, wielogodzinnych rozmów i wspólnych działań, pokazując, że jest to czas pierwszych wartościowań wyborów, które rezonują w nas całe życie.

Etgar Keret, Maleńkie Królestwo, il. Tami Bezaleli, tłum. Agnieszka Maciejowska, wyd. Widnokrąg, Piaseczno 2021.
Wiek: 5+

 


Pomelo i wielka przygoda

Pomelo – malutki różowy słonik o imieniu pomarańczy olbrzymiej, zdążył nas już przyzwyczaić do swojego refleksyjnego spojrzenia na świat. Tym razem wyrusza w tytułową „wielką przygodę”, którą możemy  odczytywać symbolicznie jako wchodzenie w dorastanie i/lub wychodzenie ku światu – ze znanego, ale ciasnego podwórka ku wielkim przestrzeniom oferującym nowe możliwości i nowe spotkania. 


Nie jest to podróż łatwa i Pomelo ma chwile załamania: „chciałby zniknąć, żałuje, że w ogóle wpadł na ten pomysł, ma ochotę się rozpłakać”, co jakiś czas czuje też, jak bardzo potrzebuje Tatymamy. I choć w podroży trafia na „złoli”, którzy wykorzystują jego naiwność, spotyka też tych, którzy służą mu wsparciem. W efekcie odkrywa to, co jest tak nowe i inne, że „nie wie, czy to aby nie sen”, a co pozwala mu zobaczyć wszystko to, czego nie pozwalał mu kiedyś dostrzec cień dmuchawca.

Ramona Badescu, Benjamin Chaud, Pomelo i wielka przygoda, tłum. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2021.
Wiek: 3+


 

Cała prawda o starych ludziach

 „Cała prawda o starych ludziach” to, jak wprost mówi tytuł, prawda o starych ludziach. Mianowicie taka, że są różni i nie ma powodu, by wsadzać ich do jednej szufladki opatrzonej kiepsko podsumowującą etykietą: nudni, chorzy, pomarszczeni, nieciekawi świata. Elina Ellis tekstem, ale najbardziej kapitalnymi, żywiołowymi ilustracjami, zaprzecza każdej łatce przyklejonej starszym osobom. Krótko mówiąc, obala mity. Robi to niebanalnie, bo ustami małego chłopca, który opowiada o swoich dziadkach. I rzecz jasna patrzy na nich z własnej dziecięcej perspektywy.


Jak więc mieliby ci starzy ludzie być niezdarni, skoro babcia żongluje naleśnikami pod sufitem, czemu niby nie mogą się schylać, skoro on widzi jak się wyginają na jodze, jak to obawiają się wszelkich nowości, kiedy babcia siedzi w internecie, a dziadek gra na konsoli. Wcale też nie są cicho, zwłaszcza gdy tańczą albo biorą udział w jam session. I co za bzdura, że nie lubią przygód – nikt nie poświęca tyle czasu i energii, by przeżywać RAZEM z chłopcem przygody, jak jego dziadkowie.

Opowieść wzruszająca i ciepła, pełna zachwytu nad ludzkim życiem, także w późniejszym jego etapie.

Elina Ellis, Cała prawda o starych ludziach, tłum. Magda Szpyrko-Ankiewicz, wyd. Adamada, Warszawa 2022.
Wiek: 3+

 


Co to jest szkoła?

Picturebook „Co to jest szkoła?” pokazuje dziecku – szczególnie temu, które jeszcze nie stanęło w szkolnych murach – czym jest szkoła, kogo może tam spotkać i co będzie w niej robiło. Znajdziemy tu bardzo konkretne opisy: „na ławkach kładzie się zeszyty, a na krzesłach sadza pupy”, ale i spojrzenie bardziej metaforyczne: „Szkoła to miejsce otwarte, nawet gdy ma zamknięte okna i drzwi”. Autorzy – Luca Tortolini i Marco Soma – malują słowami i obrazami różnorodną szkolną społeczność. Pokazują rozmaite zwierzęta, małe i duże, i równie różnorodnych nauczycieli: „Każdy wygląda inaczej i ma inny charakter; jeden ciągle krzyczy, drugi jest anielsko cierpliwy”, podkreślając, że ważne jest to, że pozwalają uczyć się na błędach. Tytułowe pytanie książki jest de facto szersze, wykracza poza szkolne mury oraz poza czas, w którym zwykle do szkoły uczęszczamy. Refleksja dotyczy raczej nauki jako całożyciowego procesu, który trwa, a przynajmniej powinien trwać, nieustannie. Jeśli stanie się inaczej, dorośli „przestają szukać piękna i dbać o dobre relacje z innymi (…) chcą budować mury, żeby odgrodzić się od tego, czego nie znają. Z czasem wszystkiego zaczynają się bać”.


Edukacja, nauka, nieustanny rozwój powinny być elementem codzienności nie tylko dzieci, lecz także dorosłych, jeśli mają żyć w zgodzie z samymi sobą i całym światem – oto przesłanie tej książki.

Luca Tortolini, Marco Soma, Co to jest szkoła?, tłum. Ewa Nicewicz, wyd. Tako, Toruń 2022.
Wiek: 5+

 


Sprzedawca szczęścia

„Sprzedawca szczęścia” to kolejny na polskim rynku picturebook zilustrowany przez Marco Somę. Okładka zachwyca subtelną, czarodziejską ilustracją przedstawiającą domy o rozświetlonych ciepłym światłem oknach, ukryte wśród gałęzi potężnego drzewa. A w dole promień lampy wyławia z ciemności niepozornie wyglądający słoik z grubą nakrętką i etykietą. Co w nim jest? Nic i wszystko jednocześnie. Szczęście.


Gołąb sprzedawca szczęścia przyjeżdża starą furgonetką, podzwaniając dzwonkiem zupełnie jak lodziarz. Ptasi mieszkańcy leśnego zakątka, spowitego późnojesiennymi liśćmi wychylają się ze swych domków na drzewach, z gniazd i dziupli. Przepiórka, sikorka, szpak, gil, strzyżyk… kupują słoik lub dwa, sześciopak albo zestaw prezentowy. Niektórzy próbują się targować, ale gołąb zna wartość swojego towaru – wszak szczęście nie leży na ulicy.
Czy ptaki będą potrafiły wykorzystać upragniony zakup? Może tak, może nie, z pewnością jednak zrobi to pan mysz, na którego szczęście niespodziewanie spadło wprost z furgonetki sprzedawcy. W ostatniej scenie obserwujemy jego szczerą radość, gdy z zachwytem – zupełnie jak obdarowany wylizanym słojem po miodzie Kłapouchy – zagląda do pustego naczynia.
Książka zaprasza do filozofowania wspólnie z dzieckiem i postawienia sobie kilku odwiecznych pytań o to, czym jest szczęście, jak je zdobyć i jak utrzymać.

Davide Cali, Marco Soma, Sprzedawca szczęścia, tłum. Agnieszka Liszka-Drążkiewicz, wyd. Adamada, Gdańsk 2022.

Wiek: 4+

piątek, 22 kwietnia 2022

O dziewczynie, która tęskniła, i komandosie, który płakał

 

To jest opowieść o pożegnaniu i powitaniu, otworzeniu się na nowe i jednoczesnym pozostaniu sobą. Bardzo uniwersalna, w kontekście sytuacji uchodźców z Ukrainy zyskuje dodatkowy, aktualny wymiar. Jest historią poszukiwania domu w obcym miejscu. Z koniecznością dopasowywania się do odmiennych zwyczajów i tradycji, bez przekreślania tego, co już się przeżyło i tego, co na zawsze ma się w sobie.


Bohaterką książki jest dziesięcioletnia Marta, Polka, która urodziła się w Anglii. Jej rodzice skończyli studia w Gdańsku, Marta utrzymuje stały kontakt z rodziną w Polsce, przyjeżdża w wakacje i święta. To właśnie podczas bożonarodzeniowego pobytu w Gdańsku rodzice niespodziewanie ogłaszają decyzję o przeprowadzce do Australii. Marta wcale się nie cieszy z tej emigracji na drugi koniec świata, podobnie nie cieszy się jej prababcia. Obie płaczą. Marta jest rozżalona, że musi zostawić za sobą koleżanki i kolegów, ulubione miejsca, szkołę, a przede wszystkim ukochaną przyjaciółkę Izzy. Prawdziwie bratnią duszę. Wrażliwe i lubiące artystyczne wyzwania dziewczynki mieszkały blisko siebie i spędzały po szkole dużo czasu, a teraz zostaną im tylko listy i Skype. Na szczęście czas pokaże, że przyjaźń można pielęgnować także na odległość.

Książka zwraca uwagę na dwie ważne kwestie: na przebieg adaptacji dziecka do nowego środowiska, ze wszystkimi czynnikami wspierającymi i hamującymi, oraz niezrozumienie ze strony rodziców, którym wydaje się, że dziecko z racji swej niedorosłości na pewno szybko przywyknie do nowej sytuacji, i skoro „tam” miało przyjaciół, to i „tu” zaraz znajdzie.

Chociaż to Marta jest główną bohaterką powieści, tuż obok pojawia się druga ważna postać  - ta od tytułowego „komandosa, który płakał” (Swoją drogą, czy zwróciliście uwagę, jak intrygujący ta książka ma tytuł? Jak wojenna opowieść, i nie jest to skojarzenie bezzasadne). Clint jest kolegą z klasy, z którym Marta siada w ławce pierwszego dnia w australijskiej szkole. I już zostaje. Z czasem okazuje się, że ten uważany za dziwaka, nieustannie bawiący się żołnierzykami chłopiec też ukrywa trudne emocje i wielką tęsknotę…

Magdalena Markowska z wyczuciem i wrażliwością, ale nie stroniąc od mocniejszych akcentów, portretuje środowisko rówieśnicze dzieci tuż przed wkroczeniem w dorastanie – hejt, manipulacje, kliki, ostracyzm, ale też młodzieńcze zastanowienie nad wartością przyjaźni, szczerości, tolerancji, zgodnego współżycia z innymi.
Ciekawie portretuje również dorosłych, z ich uwikłaniem w przekonanie o własnej nieomylności i nieudolnymi próbami zagłuszenia uczuć zdroworozsądkowym działaniem.




Powieść ilustrują liczne czarno-białe grafiki Ani Jamróz. Uwagę zwraca staranne edytorskie przygotowanie – rozmieszczenie tekstu na stronie, przyjazny font, gramatura papieru, szycie (książka wspaniale się rozkłada) i poręczny format.  

Po lekturę najchętniej sięgną dzieci z początkowych klas podstawówki. Dobrze się czyta także wspólnie na głos. Poczytaj dziecku patronuje

Magdalena Markowska, O dziewczynie, która tęskniła, i komandosie, który płakał, il. Ania Jamróz, wyd. Ezop, Warszawa 2022.

Wiek: 6+


czwartek, 17 lutego 2022

Poczytaj psu!

 We wrześniu 2021 roku zamieszkał z nami PIES. Henryś jest cairn terierem, ma siedem miesięcy i jest oczkiem w głowie mamusi! To pierwszy mój pies od czasu studiów. Gdy dzieci były małe, czułam, że nie będę miała dość czasu, by skupić się na zwierzaku – to przecież radość, ale i odpowiedzialność.


Teraz uczę się od nowa, jak to jest być psiarą. Przez dwadzieścia lat bardzo dużo się zmieniło, jeśli chodzi o podejście do czworonogów, tak przynajmniej wynika z moich obserwacji. Dziś o psy się znacznie bardziej dba, przykłada się też większą wagę do ich rozwoju, szkolenia, dobrostanu psychofizycznego. Można więc na przykład kupować psu książki i wspólnie je oglądać! Tak, tak!


Gdy odkryłam, że Dwie Siostry wydały książkę kierowaną specjalnie do psów i ich właścicieli, wiedziałam, że musimy ją z Henrysiem mieć.
Po co?

·   Żeby się przytulać podczas jej czytania.

Żeby razem oglądać obrazki i nazywać części ciała: ucho, nos, oczka.

Żeby się głaskać i szeptać do uszka: „dobry, śliczny piesek”.

Żeby poćwiczyć komendy: siad, daj łapkę, głos!

Żeby mieć kolejną okazję do spędzania razem czasu.

Żeby pies też miał to, co ja tak bardzo lubię, czyli książki.

Żeby dać psu dozwolonego książkowego gryzaka i odwieść go od gryzienia moich własnych książek, a już zwłaszcza tych z biblioteki!


 


„Książka dla psa” Moniki Hanulak i Grażki Lange ma duży format – pies może na nią wejść, może się na niej położyć, a mały psiaczek może wsunąć się do niej jak do budy.  Duże ilustracje o naturalnych, „psich” kolorach skontrastowane z białym tłem przyciągną wzrok psa.


To książka interaktywna. Czytamy ją na głos, a pies strzyże uszami i unosi głowę, słysząc znajome słowa: piłeczka, siku, kupa, patyk, a przede wszystkim spacer, spacer! Tak, lekturę z całą pewnością warto właśnie nim zakończyć, co też sugerują autorki ostatnimi zdaniami: „Idziemy? Idziemy na spacer?”


Ta książka to nietypowa, ale urocza i kreatywna droga do okazania psu czułości, pobycia z nim i zapewnienia, że bardzo się kocha.


A dla kociar i kociarzy wydawnictwo przygotowało „Książkę dla kota”, a jakże!

Monika Hanulak, Grażka Lange, Książka dla psa, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2021.