piątek, 29 stycznia 2021

Nowy w mieście

„Nowy w mieście” to już piąty picturebook Marty Altés wydany przez toruńskie wydawnictwo Tako. Bardzo mnie to cieszy, bo wciąż mam niedosyt książek obrazkowych na naszym rynku. Wydawcy, urzeczeni popularnością książek edukacyjnych, do picturebooków podchodzą ostrożnie, czemu zresztą trudno się dziwić. Zdecydowana większość rodziców zastanowi się trzy razy (i dwa razy rozmyśli), zanim wyda 40 złotych na książkę „na raz”, jak to często określają.


Nie uważam jednak, by picturebooki były książkami jednorazowymi. Bywa wręcz odwrotnie. Można do nich wracać po wielokroć, bo każde kolejne odczytanie jest trochę inne. W pierwszym przyswajamy po prostu opowieść. W drugim – dostrzegamy jej tło i różne szczegóły. W trzecim i w kolejnych – owe szczegóły i ich szczególiki zaczynają tworzyć własne poboczne historie.


Marta Altés lubi kusić czytelnika drobiazgami i pobocznymi scenkami rozgrywającymi się na obrzeżu głównej sceny. W jednym z wywiadów powiedziała, że często inspiracją są dla niej sytuacje z życia wzięte, a rysowane postaci „przypadkowo” zyskują twarze członków rodziny czy przyjaciół.


„Nowy w mieście” to opowieść o psie, który zawędrował do dużego, nieznanego mu miasta i próbuje się w nim odnaleźć. A konkretnie próbuje odnaleźć to, co dla psa najważniejsze, czyli dom. W swej poczciwości sądzi, że będzie to łatwe w miejscu tak szczelnie wypełnionym ludźmi. Niestety z każdą chwilą i każdą kolejną próbą okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Metropolia, choć tłumna, tętniąca życiem, wypełniona zapachami i smakami, jest jednocześnie niedostępna i obojętna wobec poruszających się w niej stworzeń.


Ufny i ciekawy człowieka pies początkowo bierze wszystko za dobrą monetę. Zdaje się nie dostrzegać, że choć ludzie zwracają uwagę na jego potężną futrzastą postać, nie idzie za tym chęć bliższego poznania. W końcu psa ogarnia zniechęcenie: „nikt mnie nie rozumie. Ani tak naprawdę nie dostrzega” – myśli.  Ale wtedy wydarza się coś – incydent, w którym ma szansę wykazać się swoimi psimi cnotami, wreszcie być potrzebnym, i przede wszystkim – poznać właściwych ludzi.


Pierwowzorem bohatera książki jest Floc, równie wielki i kudłaty pies autorki. 



Ale  „Nowy w mieście” to nie tylko wdzięczna opowieść o psim losie. To historia każdego nowego trafiającego w nowe miejsce, takie jak przedszkole, szkoła, grupa rówieśnicza, sąsiedztwo. Marta Altés lekką, humorystyczną kreską, krągłościami i owalami (twarze, nosy, oczy), jasnymi, świetlistymi kolorami portretuje te wcale niełatwe emocje, które towarzyszą tym społecznym sytuacjom. Dzięki temu w jakimś sensie je oswaja i pozwala małym czytelnikom odczuć, że to, co przeżywają po prostu się zdarza, a dzięki wytrwałości i pozytywnemu nastawieniu może skończyć się dobrze, a nawet jeszcze lepiej.

Marta Altés, Nowy w mieście, tłum. Marta Bręgiel-Pant, wyd. Tako, Toruń 2021.

Wiek: 3+   

wtorek, 26 stycznia 2021

Plebiscyt blogerów książkowych LOKOMOTYWA

Świetnie jest robić coś z ludźmi, którzy lubią to samo co my. Dlatego plebiscyt LOKOMOTYWA sprawia tyle frajdy! Spotykają się w nim co roku blogerzy piszący o książkach dla dzieci i młodzieży i gadają, gadają, gadają, przeglądając książki wydane w minionym roku i w końcu nominują te według nich najlepsze, najmądrzejsze, najpiękniejsze. A potem wkraczacie Wy, czytelnicy i swoimi wyborami stawiacie kropkę nad plebiscytowym i J

                                       Autorem logotypu Lokomotywy jest Tomasz Samojlik


LOKOMOTYWA ruszyła po raz trzeci. Nominowaliśmy 60 książek w 6 kategoriach (TEKST, FAKT, OBRAZ,  KOMIKS, PRZEKŁAD i OD A DO Z), po 10 tytułów w każdej. Teraz Wasz ruch – głosowanie na najlepsze tytuły spośród nominowanych. Głosować możecie TUTAJ do 31 stycznia włącznie.








A kto tworzy LOKOMOTYWĘ? 














Zapraszam! Wsiadajcie do LOKOMOTYWY!

piątek, 8 stycznia 2021

Zielone piórko Zbigniewa. Skarpetki kontratakują!

 

Skarpetki  idą z nami przez życie – tak, tak, to sama prawda. Mam na myśli oczywiście otulistópki z serii książek Justyny Bednarek. Właśnie ukazała się czwarta część cyklu (piąta, jeśli uwzględnić książkę aktywnościową), którą niedawno skończyliśmy czytać z moim prawie-dziewięciolatkiem. Pierwszy tom pochłonęłam sześć lat temu z córką, wówczas dziewięciolatką…


Za każdym razem, gdy szukam swojej lub czyjejś brakującej skarpetki, myślę sobie, jaki fantastyczny miała pomysł Justyna Bednarek, by opowiedzieć historie takich właśnie skarpetek-uciekinierek. No bo pomyślcie sami, przecież one nie mogą tak po prostu wyparowywać z szuflad i koszy na bieliznę! Z pewnością celowo uciekają! W domu książkowej Małej Be robią to przez dziurę pod pralką, u mnie musiały znaleźć jakiś inny sposób, ale że znikają, to fakt.