poniedziałek, 11 lipca 2016

Paczka w drodze!

W poniedziałkowy poranek Pan Listomysz wyrusza w drogę z wózkiem pełnym przesyłek. Ma dostarczyć  listy i paczki zwierzętom zamieszkałym w okolicy.  Bardzo to różne stworzenia – od tych „swojskich”, jak niedźwiedź, wiewiórka, kret czy sroka, przez bardziej egzotyczne, jak krokodyl, pingwiny czy ośmiornica, aż po te wyobrażone, rodem z bajek i legend, jak smok i yeti! 


Na zdjęciu wydanie polskie, włoskie i holenderskie


Każde mieszka w domu skonstruowanym wedle własnych potrzeb. Rodzina Królików wykorzystała precyzyjnie podziemną przestrzeń swojej norki, ustawiając w niej dwa siedmiopiętrowe łóżka dla małych królicząt, dom Krokodyli wyposażony jest w system nawadniania – zamiast dywanów jest tu woda do kostek (można puszczać łódki na podłodze!). 







Niełatwo dotrzeć do niektórych domostw Panu Listomyszy – trzeba wdrapywać się na wysokie drzewa po cienkich sznurkowych drabinkach, na paluszkach kroczyć po dachu, by nie obudzić śpiących sióstr Nietoperzyc, schodzić na dno morskiej głębiny w stroju płetwonurka. Aby odwiedzić Smoka, musi założyć ognioodporny kombinezon!




Towarzyszymy dzielnemu Panu Listomyszy w jego pracy, z zaciekawieniem obserwując, jak też zorganizowali sobie życie mieszkańcy tego niezwykle rozległego rejonu pocztowego. Wielka to frajda podpatrywać, jak pomysłowo urządziły zwierzęta swoje mieszkania i co też tam w nich akurat porabiają. Pan Niedźwiedź na przykład ma gościa – i jest to Złotowłosa, z którą tak przyjemnie podzielić się miseczką owsianki! Tymczasem Pan Wilk, przepasany fartuszkiem, ostrzy nóż w kuchni, gotów przyrządzić sobie smaczną jagnięcą potrawkę, i wcale nie widzi (a my owszem!), że Trzy Świnki włamały się właśnie do jego domu, by ocalić owieczki. Wszystkiemu przygląda się ukryty za drzewem Czerwony Kapturek…


Wiele tu niespodzianek i zabawnych odkryć. Książkę można najpierw po prostu przeczytać, śledząc drogę Pana Listomyszy, a potem powolutku smakować poszczególne ilustracje, obserwując codzienność zwierzęcych bohaterów. Marianne Dubuc, zapytana kiedyś o swój warsztat autorki i ilustratorki, przyznała, że najpierw pojawia się obraz, do którego „dodawane są słowa, ale nie za wiele” – tylko tyle, by współgrały z ilustracjami i pozwoliły historii rozwijać się od początku do końca. Taka proporcja obrazu i tekstu pozostawia książkę otwartą na własne interpretacje czytelników.



Tak też sprawy się mają w „Dzień dobry, poczta!”. Linearność opowieści zostaje zachowana, a jednocześnie pozwala na dużą elastyczność – można w dowolnym momencie zboczyć z drogi, a potem wrócić dokładnie w to samo miejsce. Ta przejrzystość to wielki atut książki. Mimo że oferuje ona liczne tropy i całe mnóstwo szczegółów do wypatrzenia, w żadnej mierze nie jest klasyczną wyszukiwanką – dominuje tu bowiem opowieść, która konsekwentnie toczy się aż do radosnego końca.





Marianne Dubuc, Dzień dobry, poczta!, tłum. Magdalena Wanielista, Wydawnictwo Entliczek 2016; rekomendowany wiek: 0–5

wtorek, 5 lipca 2016

Co będzie JUTRO

Podczas wizyt w bibliotece często odkrywam książki, które umknęły mojej uwadze przy przeglądaniu stron wydawców czy recenzji blogerów. Ostatnio wypatrzyłam na parapecie z nowościami „Małą dużą historię  o jutrze”, bo okładka przyciągnęła mnie jak magnes.




Autorska książka Réki Király, węgierskiej graficzki i ilustratorki, mieszkającej w Helsinkach i tworzącej dla studia Etana Editions, dotyka wyjątkowo problematycznej dla małego dziecka koncepcji jutra. Związki czasowo-przestrzenne dla kilkulatka są, jak wiadomo, kwestią dość mętną, samo odczucie czasu i jego upływu też jest inne niż u osoby dorosłej. 

Mój czteroletni syn dowolny okres w przeszłości określa mianem uniwersalnego „wczoraj”. „Jutro” nastręcza mu jeszcze większych trudności, bo jest zdecydowanie bardziej enigmatyczne. Co to właściwie znaczy, owo jutro? I co się stanie jutro z jutrem, skoro jutrem wówczas wcale nie będzie?



Ta kwestia zaprząta  głowę również bohaterom tej książki, zwłaszcza sowie, która wraz z innymi mieszkańcami lasu – jeżem i zającem – czuwa przez noc, wyczekując jutra, by zrozumieć wreszcie jego istotę




Czy to się udało, sprawdźcie sami. A gdybyście mieli kłopoty z odróżnieniem wczoraj od dzisiaj i jutra, Jeż przygotował taką oto podpowiedź:



Wyobrażam tak to sobie:
WCZORAJ to jest moja pupka
DZISIAJ to jest zaś mój brzuszek,
JUTRO to jest moja główka. I tą główką będę myśleć, co też w dniu jutrzejszym zrobię.




Sympatycznie czyta się tę książkę, choć tekst zgrzyta mi tu i ówdzie. Chyba wolałabym go bez rymów. Urzekają ilustracje: uproszczone, nieco kanciaste, „bryłowate” sylwetki zwierząt, ciepłe, zgaszone plamy kolorów, przytulność wczesnej jesieni.








Réka Király, Mała duża historia o jutrze, tłum. Dorota Kyntäjä, wyd. Wydawnictwo Dreams 2016

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Póki piłka w grze

Książkę „Na stadionie” mój syn dostał dwa lata temu w prezencie, ale był jeszcze za mały, by się nią w pełni cieszyć. Jako czterolatek przypomniał sobie, że takową posiada i niesiony kibicowskim entuzjazmem ostatnich tygodni, zasiadł, by ją przestudiować. A ja z nim.



Całkiem to przyjemna pozycja, raczej dla młodszych dzieci (3+), które właśnie rozpoczynają przygodę z piłką nożną, rozgrywając albo tylko oglądając pierwsze mecze. Znajdziemy tu określenia z podstawowego słownika piłkarskiego, które pomogą zrozumieć zasady gry, przedstawiono akcesoria piłkarskie, sygnały sędziów, rodzaje strzałów itp. Obrazowo i dowcipnie pokazano powody dla których orzekany jest faul.



Każda rozkładówka to wypełniona szczegółami ilustracja, skupiająca się na piłkarskiej tematyce, ale w szerokim kontekście kibicowania, zabawy, wspólnie przeżywanych emocji. Dostrzegamy więc kibiców kłócących się o miejsca na stadionie, piłkarza wręczającego autograf małemu chłopcu, kibica zatrzymanego podczas próby przemycenia racy na stadion, a także masażystów, sprawozdawców aportowych i medyków przy pracy. Jest też zadanie do wykonania – na każdej rozkładówce trzeba odszukać psa Poldka, wielkiego fana futbolu.


Styl ilustracji nie jest moim ulubionym (zbyt karykaturalno-prześmiewczy) ale tej książce pasuje – mnóstwo tu żartobliwych scen i zabawnych sytuacji i całość utrzymana jest w takim tonie. Przy okazji – chętnie obejrzałabym wyszukiwankę obrazkową dla dorosłych Müllera „Znajdź swoje szczęście”(możecie ją, w niemieckim wydaniu, podejrzeć tutaj).  




Daniel Müller, Na stadionie, Wydawnictwo Czarna Owieczka 2012.

czwartek, 23 czerwca 2016

Tatowie i dzieci

Z okazji Dnia Ojca sięgnęłam po dwie bardzo lubiane przez nas kartonówki, które choć nie są bezpośrednio poświęcone postaci taty, to jednak wspaniale ją ukazują, akcentując emocjonalny, społeczny i psychologiczny kontekst ważnej ojcowskiej roli.




W „Aucie” Jana Bajtlika dziecko opowiada o swoich wyprawach z ojcem – autem „czerwonym jak truskawka”. Ileż entuzjazmu w tych wyprawach, ile przeżyć!  Wiatr zrywa czapki z głów, znienacka atakuje deszcz, czasem silnik się buntuje i zmienia w dzikiego zwierza, czasem trzeba się przesiąść na autobus, bo zabrakło benzyny.
Wspólne z tatą dbanie o auto, pucowanie go na myjni, zmiana opon, oddawanie na przegląd do mechanika – wszystkie te czynności zacieśniają więzi, budują porozumienie, są wyrazem wielkiej bliskości między dzieckiem i jego ojcem. 

A najpiękniej wielki dziecięcy podziw wyraża takie oto zdanie: „Tata umie wsiąść do środka [auta] bez otwierania drzwi”!

J.M. Brum J i Jan Bajtlik, Auto, wyd. Dwie Siostry 2013

***

„Papa, please get the moon for me” to picturebook Erica Carle’a, który nie miał jeszcze polskiego wydania (i mam nadzieję, że to się zmieni!).


Podobnie jak w „Aucie”, tak i tutaj na pierwszy plan nie wysuwa się ojciec, lecz księżyc, o którym marzy mała Monika. Ale to tata postanawia zrobić wszystko, by spełnić marzenie córki. Aby dosięgnąć do księżyca, przynosi niezwykle długą drabinę i długo się po niej wspina. Potem cierpliwie czeka, aż księżyc stanie się małym rogalikiem, którego uda mu się zdjąć z nieba.


























W końcu dumny tata wręcza Monice upragniony prezent, a dziewczynka tańczy i skacze, nie posiadając  się z radości i czujemy, jak bardzo szczęśliwy jest ojciec, obserwując tę wielką uciechę dziecka, choć przecież wie, że księżyc będzie malał, aż w końcu zniknie.


Ilustracje Erica Carle’a przesycone są kolorami, przyciągają i zachwycają, nasuwając skojarzenia z „Gwiaździstą nocą” Van Gogha. Wymowy dodają im wklejane rozkładane strony – z „wysuwaną” drabiną i krągłą tarczą księżyca.

Eric Carle, Papa, please get the moon for me, Little Simon (Simon&Schuster) 1999


wtorek, 21 czerwca 2016

Subiektywny przegląd książkowych nowości /czerwiec 2016/

Co miesiąc zaprezentuję Wam pięć wydawniczych nowości, które postanowiłam „dodać do ulubionych”. Są to te tytuły, które mnie szczególnie zaciekawiły, zachwyciły i którym moim zdaniem warto będzie przyjrzeć się bliżej. W tym miesiącu z małym poślizgiem spowodowanym wcześniejszym wakacyjnym wyjazdem, który już za mną!



Wyjątkowa pod wieloma względami książka popularnego i niezwykle przez dzieci lubianego historyka przyrodniczego Puszczy Białowieskiej. Dlaczego tak wyjątkowa? Po pierwsze: z powodu formatu – ta książka to leporello długie na niemal 7 metrów! Po drugie: choć bogata w treści, nie ma w niej wcale tekstu – są dymki, ale zawierają wyłącznie piktogramy, co oznacza, że można książkę „czytać”, nie czytając. Po trzecie: główny bohater nie istnieje – pikotek to stworzonko, które swą nazwę otrzymało od swego długiego ogonka zawiniętego w pętelkę. Niestety, nikt pikotka jeszcze nie odkrył, tymczasem on o niczym innym nie marzy!
Pełna humoru opowieść o leśnych zwierzętach, również tych odkrytych, jak dzik, niedźwiedź czy ryś.
Pikotek chce być odkryty, Tomasz Samojlik, wyd.Widnokrąg, czerwiec 2016
***

Nowe wydanie zbioru najpopularniejszych wierszy Danuty Wawiłow, jednej z moich najukochańszych polskich poetek. Słuchanie „Rupaków” czytanych mi przez mamę to jedno z moich pierwszych skojarzeń z poezją dziecięcą. Wawiłow doceniałam też jako nastolatka – jej felietony w Filipince („Cześć, poeci i poetki” i „Puchowa kołdra”) nie miały sobie równych! Teraz czytam jej wiersze własnym dzieciom, i te poezje – cudownie melodyjne, wspaniałe do głośnego deklamowania – są dla kolejnego pokolenia w mojej rodzinie tak samo zabawne, wzruszające, tak samo drogie. W najnowszym wydaniu pięknie towarzyszą im niezwykłe ilustracje Joli Richter-Magnuszewskiej. Polecam gorąco!

Wierszykarnia, Danuta Wawiłow, il. Jola Richter-Magnuszewska, wyd. Nasza Księgarnia, czerwiec 2016
***
Słysząc ten tytuł, mój czterolatek uderzy w płacz. Wiem to. Ostatnimi czasy ogromnie się uwrażliwił na losy wszelkich małych stworzeń. Kiedy więc usłyszy, że ktoś zjadł biedronkę… niedźwiedź polarny lew, ślimak, wiewiórka, flamingi, wąż (?) ogarnie go wzburzenie ale też, oczywiście, chęć sprawdzenia, co naprawdę się stało. Na szczęście wszystko kończy się dobrze. Duża (we francuskim oryginale 21x21 cm) kartonówka dla najmłodszych dzieci (wiek 0 – 3) z otworem pośrodku okładki, który skrywa jakoby kolejne kolorowe talerze. Przekręcając kartki, malec ogląda każdy talerz, szukając domniemanego winowajcy.
Kto zjadł biedronkę?, Hector Dexet, wyd. Mamania, czerwiec 2016
***

Książka o przepięknych ilustracjach i przetrudnej tematyce. Wojna, zagrożenie, ucieczka. Koniec życia w takim wymiarze, jaki się dotąd znało. Matka z dwójką dzieci podejmuje podróż w nieznane, by odnaleźć bezpieczniejszą codzienność. Tę drogę ku niepewnemu nowemu widzimy z perspektywy opisującego ją dziecka. Wzruszająca, potrzebna książka.
Podróż, Francesca Sanna, tłum. Agata Napiórska, wyd. Kultura Gniewu, czerwiec 2016

***

Kolejna książka z cieszącej się dużą popularnością serii „Opowiem ci, mamo…”. Tym razem bohaterami są narzędzia – m.in. śrubokręty, kombinerki, klucze, wiertarka – dzieci mają okazję nauczyć się je rozpoznawać, nazywać, dowiedzieć się, gdzie i do czego się przydają.  Działania narzędzi w rymowanej formie opisała Izabela Mikrut, natomiast autorem warstwy ilustracyjnej książki jest Daniel de Latour, co sprawia, że jest to jednocześnie i zabawna, i wspaniale artystyczna przygoda.  

Opowiem ci mamo, co robią narzędzia, Izabela Mikrut, Daniel de Latour, wyd. Nasza Księgarnia, czerwiec 2016

piątek, 17 czerwca 2016

"Alicja. Ilustracje" – fotorelacja z wystawy

„Kiedy spojrzała na nich po raz ostatni, próbowali właśnie włożyć Susła do imbryka”. Absurdalność obłąkanej herbatki z „Przygód Alicji w Krainie Czarów” zachwyca mnie za każdym razem, tak jak cała książka zresztą. Nigdy nie mam jej dość i wciąż odkrywam w „Alicji…” coś nowego, zmieniając z biegiem lat własny punkt widzenia i sposób odczytywania treści.


Jest coś fascynującego w odkrywaniu tego, jak inni postrzegają tę książkę i jej bohaterów, w doszukiwaniu się podobieństw do własnej wizji lub konfrontacji z zupełnie odmiennym postrzeganiem tematu.

Wczoraj miałam ku temu okazję dzięki znakomitej wystawie „Alicja. Ilustracje”(„It’s Always Tea-Time”), która po odwiedzeniu licznych zakątków Europy dotarła także do moich rodzinnych Kielc. Inspirowana szalonym podwieczorkiem i przygodami Alicji wystawa powstała dzięki staraniom estońskiej ilustratorki Viive Noor. Na jej zaproszenie 72 artystów z 19 krajów stworzyło własne wizje postaci z książki Carrolla w ilustracjach wykonanych w różnorodnych technikach.    

Spośród 90 prac pokazuję Wam te, które przemówiły do mnie najbardziej. W Kielcach wystawę można oglądać w Muzeum Dialogu Kultur do 28 sierpnia br. 

Fatemeh Haghnejad, Czas na herbatkę (Iran)

Lisa D'Andrea, Alicja bawi się w Alicję (Włochy)


Hanna Karaleva, Czwarty sen (Białoruś)

Kristina Andres, Biały królik (Niemcy)


Katalin Szegedi
Katalin Szegedi, Przygody Alicji (Węgry)


Iassen Ghiuselev
Iassen Ghiuselev


Regina Lukk-Toompere, Pora na herbatę (Estonia)

Piret Mildeberg, Biały Królik (Estonia)

Giulia Landonio, Początek przygód Alicji [detal] (Włochy)

Natalie Pudalov, Zawsze jest czas na herbatę [detal] (Rosja)

Lena Ravenko, Zawsze jest czas na herbatę (Białoruś)
Ana Juan

Ana Juan, Po-po-po-po podwieczorek (Hiszpania)


Robert Romanowicz

Shoeib Kashani, Podwieczorek (Iran)

Leyla Safa, Zawsze jest czas na herbatę (Iran)

Anne Linnamagi, Zawsze jest czas na herbatę (Estonia)

Pawel Tatarnikov, Diament radży w ogrodzie (Białoruś)
Kertu Sillaste, Szalony podwieczorek (Estonia)
Ula Saar, Pora na herbatę (Estonia)


Stefano Bessoni, Kot z Cheshire, Szarak bez Piątej Klepki (Włochy)



Stefano Bessoni