W poniedziałkowy poranek Pan Listomysz wyrusza w drogę z wózkiem pełnym przesyłek. Ma dostarczyć listy i paczki zwierzętom zamieszkałym w okolicy. Bardzo to różne stworzenia – od tych „swojskich”, jak niedźwiedź, wiewiórka, kret czy sroka, przez bardziej egzotyczne, jak krokodyl, pingwiny czy ośmiornica, aż po te wyobrażone, rodem z bajek i legend, jak smok i yeti!
Każde mieszka w domu skonstruowanym wedle własnych
potrzeb. Rodzina Królików wykorzystała precyzyjnie podziemną przestrzeń swojej norki,
ustawiając w niej dwa siedmiopiętrowe łóżka dla małych królicząt, dom Krokodyli
wyposażony jest w system nawadniania – zamiast dywanów jest tu woda do kostek
(można puszczać łódki na podłodze!).
Towarzyszymy dzielnemu Panu Listomyszy w jego pracy, z
zaciekawieniem obserwując, jak też zorganizowali sobie życie mieszkańcy tego
niezwykle rozległego rejonu pocztowego. Wielka to frajda podpatrywać, jak
pomysłowo urządziły zwierzęta swoje mieszkania i co też tam w nich akurat porabiają.
Pan Niedźwiedź na przykład ma gościa – i jest to Złotowłosa, z którą tak
przyjemnie podzielić się miseczką owsianki! Tymczasem Pan Wilk, przepasany
fartuszkiem, ostrzy nóż w kuchni, gotów przyrządzić sobie smaczną jagnięcą
potrawkę, i wcale nie widzi (a my owszem!), że Trzy Świnki włamały się właśnie do
jego domu, by ocalić owieczki. Wszystkiemu przygląda się ukryty za drzewem
Czerwony Kapturek…
Wiele tu niespodzianek i zabawnych odkryć. Książkę można
najpierw po prostu przeczytać, śledząc drogę Pana Listomyszy, a potem powolutku
smakować poszczególne ilustracje, obserwując codzienność zwierzęcych bohaterów.
Marianne Dubuc, zapytana kiedyś o swój warsztat autorki i ilustratorki, przyznała,
że najpierw pojawia się obraz, do którego „dodawane są słowa, ale nie za wiele”
– tylko tyle, by współgrały z ilustracjami i pozwoliły historii rozwijać się od
początku do końca. Taka proporcja obrazu i tekstu pozostawia książkę otwartą na
własne interpretacje czytelników.
Tak też sprawy się mają w „Dzień dobry, poczta!”. Linearność opowieści zostaje zachowana, a jednocześnie pozwala na dużą elastyczność – można w dowolnym momencie zboczyć z drogi, a potem wrócić dokładnie w to samo miejsce. Ta przejrzystość to wielki atut książki. Mimo że oferuje ona liczne tropy i całe mnóstwo szczegółów do wypatrzenia, w żadnej mierze nie jest klasyczną wyszukiwanką – dominuje tu bowiem opowieść, która konsekwentnie toczy się aż do radosnego końca.
Marianne Dubuc, Dzień dobry, poczta!, tłum. Magdalena
Wanielista, Wydawnictwo Entliczek 2016; rekomendowany wiek: 0–5