wtorek, 27 listopada 2018

Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza


Z ciekawością śledzę trendy w literaturze młodzieżowej. Po przejściu wielkiej fali antyutopii oraz opowieści inspirowanych mitologiami nastała moda na młodzieżowe kryminały, książki detektywistyczne, pełne zagadek, szyfrów i tropów. Posłuchajcie sobie kiedyś bardzo fajnego amerykańskiego podcastu „Bookclub For Kids”, w którym dzieci w wieku 9 – 13 lat opowiadają o książkach – niemal co drugie, zapytane o ulubiony gatunek, odpowiada bez zająknięcia: mystery books!


Czasy wiktoriańskie ubierają fabułę tych powieści w dodatkową tajemnicę, same bowiem są mroczne, niepokojące i zagadkowe. Ówczesne miasta, takie jak Londyn czy Paryż, z jednej strony zachwycają przepychem, z drugiej – przerażają brudem i nędzą. Ten dramatyczny kontrast stanowi oczywiście efektowne tło dla trzymającej w napięciu historii.


Amerykańska pisarka Nancy Springer pierwszy tom przygód Enoli Holmes opublikowała w roku 2006, a więc ładnych parę lat przed rozprzestrzenieniem się aktualnej mody na powieści detektywistyczne dla młodszej młodzieży. Książka była nominowana do nagrody Edgara Allana Poego w kategorii Best Juvenile Mystery i jest chętnie czytana do dzisiaj. Świadczy o tym fakt, że właśnie ukazał się pierwszy tom powieści graficznej  Seleny Blasco, będący adaptacją powieści Springer. Trwają także prace nad adaptacją filmową książki, z Millie Bobby Brown w roli Enoli. A w Polsce pierwsza część przygód sprytnej czternastolatki zatytułowana „Sprawa zaginionego markiza” właśnie trafiła do księgarń.

Milly Bobby Brown jako Enola Holmes

Tytułowa bohaterka to nietuzinkowa osóbka – bardzo niezależna, niepokorna w myśleniu i wyemancypowana  jak na dziewczynkę żyjącą w roku 1888, w którym ją poznajemy. Zapewne ma na to wpływ fakt, że Enola jest wychowywana i edukowana z dala od miasta i wyłącznie przez matkę – kobietę nie pierwszej już młodości, która w każdej wolnej chwili oddaje się malarskiej pasji i w tajemnicy marzy o wolnościowej podróży życia. Nie bez znaczenia jest również fakt, że odwaga, inteligencja, intuicja i zamiłowanie do dedukcji są od lat obecne w tej rodzinie. Enola Homes jest bowiem młodszą siostrą… Sherlocka Holmesa.

Jak na kogoś blisko spokrewnionego ze słynnym detektywem przystało, dziewczyna szybko odkrywa swoje życiowe powołanie. Postanawia, że zostanie perdytorystką, czyli „kimś, kto odnajduje miejsce pobytu tego, co zaginęło”. A skoro sprawy układają się tak, że w zasadzie same popychają w kierunku realizacji marzenia, nierozsądne byłoby się opierać.

Decydującym zdarzeniem, które zmienia życie nastolatki jest niespodziewane zaginięcie jej matki. Nikt nie wie, co się stało z panią Eudorią Vernet Holmes… nawet  Scotland Yard nie potrafi tu wiele zdziałać. Enola postanawia wziąć więc sprawy w swoje skromne ręce i wkrótce udowadnia, że nie tylko ma równie wiele sprytu co brat-celebryta, lecz także wyjątkową kobiecą intuicję i wrażliwość, która pomaga jej odczytać ludzkie postępowanie i sposób myślenia.

Kratka z powieści graficznej Seleny Blasco. Źródło tutaj.

W pierwszym tomie swoich przygód Enola zmierzy się nie tylko z zagadką zniknięcia matki, lecz także ze sprawą tajemniczego uprowadzenia dwunastoletniego markiza Tewskbury.
Miłośnicy książek w rodzaju „Biblioteki pana Lemoncella” nie będą zawiedzeni. W powieści znajdą szyfry, zagadki i ciekawą symbolikę kwiatów użytą jako system kodowania. Jednocześnie warto zaznaczyć, że nie są to przesadnie skomplikowane techniki, rozszyfrowane wiadomości są też zawsze podawane w tekście, dzięki czemu czytelnik, który woli śledzić bieg zdarzeń niż główkować nad kodem, niezrażony może podążać za historią.

A książkę czyta się świetnie. Wciągają i fascynują mroczne portrety mieszkańców East Endu – ludzi z rynsztoków, a także, jakby dla kontrastu, drobiazgowe opisy odzieży noszonej przez przedstawicieli wyższych warstw. Ta szczegółowość opisu ma swoje uzasadnienie – Enola sprytnie wykorzystuje skomplikowane elementy przesadnej damskiej garderoby jako praktyczny schowek, który zawsze ma przy sobie.

Mocną stroną powieści są także ciekawie i wyraziście zarysowane postaci. Niektórzy czytelnicy  mają co prawda pretensje do takiego a nie innego ukazania postaci Scherlocka Holmesa – w powieści jawi się on jako zadufany w sobie męski szowinista, choć i tak zdecydowanie sympatyczniejszy od swego starszego brata Mycrofta.

Cenię publikacje wydawnictwa Poradnia K ze względu na ich jakość. Nie chodzi tylko o sam wybór danej powieści czy autora z niesłychanie bogatej oferty licencyjnych książek zagranicznych, choć uważam, że jak dotąd te wybory wydawnicze są strzałem w dziesiątkę – wystarczy wspomnieć książki Katherine Rundell ("Dachołazy" i "Odkrywca") czy Maureen Johnson ("Nieodgadniony"). Mocno podkreślić chcę przede wszystkim znakomite tłumaczenia oraz profesjonalną redakcję.

Nawet w postaci prebooka tę książkę czytało się płynnie i z przyjemnością, z wyraźnym poczuciem, że już na tym etapie została ona językowo dopracowana. Odbieram to jako wyraz dużego szacunku dla czytelnika i pragnienie zaoferowania mu możliwie jak najbardziej dopracowanej publikacji. Jest to moim zdaniem szczególnie ważne w książkach dla młodych – skoro na co dzień  w tekstach internetowych mają oni do czynienia z budzącą zgrozę gramatyką, ortografią i niemal całkowitym brakiem znaków przestankowych, należy zadbać, by przynajmniej w drukowanych książkach mieli szansę zetknąć się z poprawną polszczyzną.

Nancy Springer, Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza, tłum. Elżbieta Gałązka-Salamon, wyd. Poradnia K 2018.
Wiek: 9+
 
Fan-art autorstwa Erin Shute


6 komentarzy:

  1. Genialny dobór aktorki! Pokochałam Enolę, jest prawdziwie charyzmatyczną bohaterką, jakich brakowało ostatnio na rynku wydawniczym. Jeśli film będzie chociaż w połowie tak fajny jak książka, to już będzie sukces :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się. Ta książka z wielu względów jest idealna na film. Nie mogę się doczekać!

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawie. Coś w tych książkach detektywistyczno-przygodowych jest niezwykle pociągającego dla dzieci bo moja 4 letnia córka uwielbia serię (gdzie jest już zdecydowanie więcej tekstu jak obrazków) o Biurze Detektywistycznym nr 2. Dużo dzieci lubi Biuro Detektywistyczne Larssego i Mai. Ja sama pamiętam z dzieciństwa, ze tego typu powieści były moimi ulubionymi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez dwóch zdań mamy teraz modę na takie książki dla dzieci! To ciekawe zjawisko. Dorośli mają szwedzkie kryminały, a dzieciaki specjalnie dla nich pisane serie detektywistyczne :)

      Usuń
  3. Ksiazka rewelacyjna, przelamujaca stereotypy . Podoba mi sie to, ze oprocz watku detektywistycznego mamy tez drugie dno. Malo jest takich ksiazek na rynku. Ciekawych, dobrze napisanych i z przeslaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Dziękuję za podkreślenie tego, bo chyba nie podkreśliłam tego wystarczająco mocno w recenzji.

      Usuń