środa, 25 lipca 2018

Rodzina Sztućców


„Ludzie czasami jak coś wymyślą, to aż strach. Najpierw śmiesznie i zabawnie, ale potem jednak strach” – stwierdzają z sarkazmem bohaterowie książki. Są bystrymi obserwatorami poczynań człowieka, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że mają z nim do czynienia kilka razy dziennie, i jest to kontakt nader bliski. Mowa bowiem o… sztućcach.



Pięcioosobowa rodzina, składająca się z Dziadka Noża, Taty Widelca, Mamy Łyżki, Syna Widelczyka i Córki Łyżeczki zamieszkuje obszerną drewnianą szufladę Babci Eleonory. Każdy z nich ma swoje zadania i obowiązki i ulubiony sposób spędzania czasu. Mama spotyka się z koleżankami na zupę, tata z wprawą zwija w kulkę okiełznanego wcześniej Potwora Tagliatelle, Dziadek drzemie i nie wolno mu przeszkadzać, bo staje się ostry jak brzytwa. Czasem jednak stały rytm zostaje zakłócony, bo ktoś nagle zapragnie zmiany.



I tak oto w jednym z rozdziałów tej opowieści Dziadek postanawia poszukać sobie żony. A że jest nowoczesnym nożem, robi to przez Internet. Pytanie tylko, kim powinna być idealna kandydatka? Łyżką stołową, pałeczką do chińszczyzny czy może łyżeczką koktajlową? Wkrótce zaczynają schodzić się kandydatki, a cała rodzina w napięciu podsłuchuje i podgląda, zastanawiając się, co też z tego wyniknie…


Innym razem Widelczyk, obserwując Tatę Widelca przy pracy, postanawia zmienić życiowe plany i zamiast pracy na stoisku z degustacją tortów, ruszyć zawodowo w ślady ojca. Nurkuje więc bez namysłu w misce pełnej makaronu! Kręci się, tak jak to podpatrzył u rodziciela, ale oślizgłe i grube macki łapią jego małe ciało i blokują w skłębionej masie. Czy ktoś zdąży z pomocą, zanim Widelczyk utonie w pomidorowym sosie?


Zabawnie jest spojrzeć na ludzkie działania z perspektywy zastawy stołowej. Trudno się nie uśmiechnąć, słysząc żywe oburzenie sztućców, że na piknik zabieramy, zamiast nich, jakieś… manekiny z plastiku!

Dużo tu humoru, czasami kąśliwego, żywych dialogów, ciekawie sportretowanych postaci. Jak w każdej rodzinie, tak i w rodzinie sztućców każdy jej członek ma swój charakterek. Barwną postacią jest zwłaszcza Dziadek – mocno patriarchalny w swoich przekonaniach, ironiczny i wredny, dogaduje domownikom i ostro artykułuje swoje poglądy.


Prawdę mówiąc, tę dosadność jego poglądów, podobnie jak i niektóre kategoryzujące stwierdzenia innych członków rodziny postrzegam jako minus całej historii. Zdania takie, jak: „Powiedzmy sobie szczerze, Łyżeczka nie jest geniuszem. W przedszkolu zawsze każą jej recytować najkrótsze fragmenty wierszy, więc sami rozumiecie, że nie mogła wymyślić nic przesadnie skomplikowanego” oraz: „Kobiece okrągłe kształty! – krzyknął Dziadek, błyskając złośliwie ostrzem. – Gruba jesteś po prostu! Kilka dobrych przysiadów i nie musielibyśmy umieszczać cię w specjalnym pokoju” nie powinny chyba znaleźć się w książce dla dzieci.


Mimo tego zgrzytu, doceniam pomysłowość historii i ciekawy, żywiołowy sposób, w jaki zostały opowiedziane przygody rodziny sztućców.

Najbardziej zaś podoba mi się strona graficzna i edytorska projektu. Oba tomy zilustrował Sławek Zalewski i są to świetne ilustracje – kreskówkowe, żartobliwe rysunki, nasycone kolorem. Ilustracji jest dużo, bardzo przyjemnie dla oka rozbijają one blok tekstu, co sprawia, że książkę dobrze się czyta, a uwaga dziecka śledzącego ilustracje jest cały czas podtrzymana. Podobną funkcję pełnią zabiegi edytorskie w samym tekście, które nie zawsze lubię, ale tu wypadły fajnie – zmiana wielkości i koloru fontu, kursywy, pogrubienia, cieniowanie zostały zastosowane adekwatnie do treści i bez przesadnej częstotliwości.


Do tego wesoła wyklejka, twarda oprawa, szycie, miły oku papier, ciekawy kwadratowy format – na półkach księgarskich nie powinniście tych książek przegapić!

Madlena Szeliga, Rodzina Sztućców (część 1 i 2), il. Sławek Zalewski, wyd. Gereon, Kraków 2018.
Wiek: 4+


2 komentarze:

  1. "Ludzie czasami jak coś wymyślą, to aż strach" - w moim odczuciu to powinien być komentarz opisujący tą książkę. Nie widzę tu humoru, ilustracje - to pewnie kwestia gustu, ale zdecydowanie nie znajduję nic pozytywnego w tej lekturze - nie mówiąc już o tym, że nie widzę grupy odbiorców, której ta książeczka mogłaby służyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że aż tak źle nie jest, ale rozumiem Twój punkt widzenia. Książka jest specyficzna - podobnie jak pozostałe tytuły tej autorki, z tego co się zdążyłam zorientować, i chyba dzieli mocno czytelników na zwolenników i przeciwników.

      Usuń