poniedziałek, 12 czerwca 2017

Historia Mademoiselle Oiseau

Paryż jest dla mnie miastem szczególnym, bo był moją pierwszą wyprawą w nieznane, miejscem, które samodzielnie odkrywałam ulica po ulicy jeszcze jako nastolatka. Kiedy miałam 17 lat razem z grupką znajomych pojechaliśmy do Paryża i przez dwa tygodnie wędrowaliśmy po mieście, chłonąc jego artystyczną, wysublimowaną atmosferę i odkrywając miejsca, których próżno szukać w popularnych przewodnikach. 



W tamtych latach kontrast z polską rzeczywistością, dopiero raczkującą ku światu po 89 roku, był ogromny. Barwne postaci dniem i nocą zapełniające paryskie place i bulwary, oryginalne, modne stroje, pewność siebie mieszkańców miasta, ich samoświadomość  i ostentacyjne zadowolenie z bycia sobą – wszystko to było egzotyczne i fascynujące.



Taka właśnie jest tytułowa Mademoiselle Oiseau – intrygująca i nietuzinkowa, z jednej strony głośna, przebojowa, narzucająca swoje zdanie. Z drugiej – tajemnicza, zamknięta w sobie, zdystansowana.



Zamieszkuje ostatnie piętro kamienicy przy Alei Minionych Czasów w samym sercu miasta, uwielbia wymyślne stroje i przebieranki, ale sąsiedzi w zasadzie jej nie widują, bo rzadko wychodzi z domu. Gdy musi zrobić zakupy, wysyła po nie swą kotkę, z listą sprawunków włożoną do koszyczka.

Isabella Artiolli, dziewięciolatka mieszkająca piętro niżej, postrzega zapewne swoją ekscentryczną sąsiadkę tak jak ja niegdyś mieszkańców Paryża – z mieszanką zachwytu, zaciekawienia i podziwu. Ona sama jest nieśmiałą, zamkniętą w sobie osóbką. Nie ma przyjaciół, ze szkoły zawsze wraca sama. 
Czuje się brzydka i szara, niewidzialna w swojej nijakości.


Pewnego dnia myli piętra i zamiast otworzyć drzwi swojego mieszkania, wsuwa klucz w zamek mieszkania Mademoiselle Oiseau. Kobieta nie wydaje się zaskoczona, i nie tylko się nie gniewa, lecz jest wyraźnie zadowolona z odwiedzin. Może też czuje się samotna?


Taki jest początek sąsiedzkiej przyjaźni, mocno co prawda nietypowej, ale dającej każdej ze stron wiele satysfakcji. Isabella odkrywa przy Mademoiselle Oiseau „przedmioty i słowa, o których istnieniu wcześniej nie miała pojęcia”, poznaje swoje mocne strony, zaczyna świadomie dokonywać wyborów i odważniej patrzeć w przyszłość. Mademoiselle Oiseau ma w dziewczynce wdzięczną słuchaczkę, może także liczyć na jej pomoc – kiedy nagle dopada ją choroba („przypadek Ptasiego Mniam, Mniam”), Isabella bez wahania godzi się zrealizować receptę, choć nie ma pojęcia, że lekarstwo okaże się równie dziwaczne jak sama choroba.


Ekscentryczność panny Oiseau wcale zresztą nie przeszkadza Isabelli – nie irytują ją jej dziwaczne upodobania żywieniowe ani wypełniające mieszkanie ptaki i koty, ani też fakt, że Mademoiselle w ogóle nie opuszcza kamienicy. W każdym razie nie w taki sposób jak zazwyczaj robią to ludzie…  Dziewczynkę fascynuje aura tajemnicy osnuwająca życie sąsiadki i jej rodziny. Ich losy zdają się toczyć ponad czasem i dziewczynka odnosi czasem wrażenie, że „to wszystko nie dzieje się naprawdę”.
Mademoiselle nie usiłuje temu zaprzeczać, stwierdzając jedynie: „Jeśli to tylko sny, to niech sobie będą. Na sny zawsze znajdzie się czas i miejsce, prawda?”.



„Historia Mademoiselle Oiseau”  czerpie z realizmu magicznego: szara codzienność Isabelli splata się z zaczarowanym światem panny Oiseau, pełnym zadziwiających przedmiotów i zdarzeń. Trochę tu Alicji w Krainie Czarów (senna nieskładność zdarzeń, absurd sytuacyjny, cięte, ironiczne żarty Mademoiselle), a trochę Mary Poppins (wróżka-czarodziejka unosząca się nad dachami domów, jej misja wychowawcza, upodobanie do ubrań i akcesoriów, krytykancki sposób bycia).


A w tle – Paryż, z jego modą, architekturą, z maleńkimi boulangerie i patisserie, z niezapomnianą chanson, słodkimi jak ulepek makaronikami, kłódkami na Pont des Art i zielonymi żelaznymi krzesłami w ogrodach Tuileries.


Książka wydana jest z wielką starannością – duży format, twarda płócienna okładka, szycie, kapitałka,  malarska wyklejka oraz, oczywiście, niesamowite, oryginalne rysunki ilustratorki mody Lovisy Burfitt. To w jej głowie powstał obraz postaci Mademoiselle Oiseau  - początkowo wykreowany dla szwedzkiej firmy Rörstrand jako element zdobienia porcelanowego serwisu. Kolejne rysunki, ukazujące Mademoiselle w różnych sytuacjach, stały się inspiracją do uczynienia z niej powieściowej bohaterki i stworzenia książkowej trylogii, którą wokół tej postaci osnuła Andrea de la Barre de Nanteuil. 
Na filmie autorki opowiadają o powstaniu książki i wspólnej nad nią pracy:



Historia Mademosielle  snuje się dalej – w książce „Mademoiselle Oseau i listy z przeszłości”, której wydanie Wydawnictwo Literackie zapowiedziało w najbliższym czasie. 

Historia Mademoiselle Oiseau, Andrea de la Barre de Nanteuil, Lovisa Burfitt, tłum. Maria Jaszczurowska, wyd. Wydawnictwo Literackie 2017
Wiek: 8+

2 komentarze:

  1. Pięknie wydana, dla tych ilustracji sama chętnie bym ją przeczytała, chociaż już dawno nie mam ośmiu lat ;-)
    Chciałam zapytać, czy może Pani polecić jakąś książkę dla rocznego dziecka? Myślałam o "Roku w lesie", jednak czy te ilustracje nie będą zbyt skomplikowane? Zależy mi na czymś ładnie wydanym i niezbyt trudnym w odbiorze, bardziej do oglądania i opowiadania, niż czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta książka bez dwóch zdań zachwyci też dorosłych! Jeśli zaś chodzi o tytuły dla roczniaka: Uwielbiam serię "Rok w..." Naszej Księgarni (właśnie ukazał się piękny "Rok na wsi"), ale poleciłabym ją raczej dziecku dwuletniemu - ze wględu na dużą liczbę szczegółów i zagęszczenie ilustracji. Dla roczniaka, do oglądania i opowiadania, poleciłabym serię Muchomora "Popatrz w niebo" i "śpiewaną" serię ksrtoników ("My jesteśmy krasnoludki i inne), z Zakamarków kapitalne "Wymyśl coś!", "Gdzie idziemy?" i inne z tej serii, "Księgę dźwięków" od Dwóch Sióstr, "Mój pierwszy... (atlas świata, alfabet, moja pierwsza księga pojazdów) - o ile jeszcze dostępne. I jeszcze "Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa" z ilustracjami Jana Kallwejta :)

      Usuń