czwartek, 11 sierpnia 2016

Letnie igraszki, zimowe harce

Recenzja książek „Nad morzem” i „W górach”







– Zobacz, jak ona krzyczy! – mówię, pochylając się nad książką. Wskazuję wysoką postać w fioletowym kostiumie kąpielowym. Kobieta stoi w wodzie. Wygląda na zaniepokojoną. Przykładając dłonie do ust, woła: „Adaś!”– To pewnie jej synek – mówi mój synek i szybko przekręca kartkę. – Chodź, zobaczymy, czy go znalazła.


Złocisty piasek, morze, hotel na plaży, naleśnikarnia, lokalne muzeum, wesołe miasteczko, kemping… Takie znajome wakacyjne klimaty znajdziemy w książce „Nad morzem”. Już okładka kusi letnimi kolorami, łagodnym zarysem fali, wesołą gromadką letników wędrującą brzegiem z plażowymi akcesoriami w rękach.



A w środku… feeria barw, nagromadzenie ludzi, zwierząt, przedmiotów, jak na książkę-wyszukiwankę przystało. Bohaterowie, którzy pojawiają się na każdej rozkładówce zostali przedstawieni na tylnej okładce. To nie tylko ludzie, lecz także kosmici, superbohaterowie, zwierzaki i bliżej nieokreślone stwory, jak pewien zielony osobnik, który na każdej stronie czymś się opycha, próbując skonsumować nawet krzesło. Nazwaliśmy go w domu Żarłocznym Filipem.

Ulubienicą mojej córki jest mysz, która na pierwszej stronie dryfuje na niewielkiej tratwie. Sądząc po walizce, przybywa z wizytą i spieszno jej dotrzeć w określone miejsce. Zaintrygowany czytelnik popędzi tam za nią, śledząc przemierzającego kartki gryzonia, ciekaw odkrycia, gdzie tak bardzo zwierzakowi się spieszy.



Duże wrażenie robi postawa superbohatera, który w pełnej gotowości wypatruje zagrożenia i zawsze pojawia się na czas, kiedy trzeba: uratować ptasie jajo przed rozbiciem, podeprzeć własnym ciałem przeciążony strop albo przegnać deszczowe chmurzysko.
A dla najmłodszych jest balon! Puszczony wolno, unosi się na niebie, czasem z lewej, czasem z prawej strony kartki. Zagląda w okna, raz niemal wplątuje się w restauracyjny szyld. Malec może bez trudu go odszukać na ilustracji i śledzić jego lot, który szczęśliwie kończy się w pewnej dziecięcej dłoni.



Kiedy zapragniecie wyjść poza letnią scenerię, sięgnijcie po kartonówkę „W górach” . W innych okolicznościach przyrody będziecie mogli spotkać tych samych bohaterów – w każdym razie większość tych widzianych nad morzem. Mysz podróżuje tym razem na dachu autobusu, superbohater ratuje przed śnieżną lawiną i upadkiem z oblodzonej grani, aktorka zaś pozuje do zdjęć na stoku narciarskim i lodowisku. Mól książkowy pojawiający się w obu tytułach jest wszędzie tak samo zaczytany i niepomny tego, co się wokół niego dzieje. Tylko lektury mu się zmieniają. 

W książce „W górach” pojawia się dodatkowo filozoficzny akcent – zestaw dziecięcych pytań umieszczonych w dymkach, jak na przykład rzucone od niechcenia do matki ciągnącej sanki pod niebotyczną górę: „Dlaczego jest ci ciężko?”.


Sposób, w jaki będziecie się bawić obiema wyszukiwankami, zależy wyłącznie od Was – na tym polega zaleta tego typu książek. Można skupić się dłuższy czas na jednej stronie, przyjrzeć się danej scenie, temu co rozgrywa się w niej tu i teraz; można podążać za wybranym bohaterem przez wszystkie siedem rozkładówek, a potem, gdy już się pozna jego losy, wrócić do pierwszej strony i zacząć wędrówkę od nowa, z nową postacią. Ja lubię dodawać do obrazków tekst i dialogi, wprowadzać zabawne interakcje między bohaterami. Przykład: Kiedy mama Adasia wbiega do hotelowej restauracji, jej rozdzierający okrzyk sprawia, że kieliszek z winem niemal wypada z rąk pozującej właśnie do zdjęcia aktorki. Gwiazda nie odwraca głowy, ale syczy przez zaciśnięte usteczka: „Ciszej tam… tu się pracuje”.

Wszystkie postaci obu wimmelbuchów są nieco karykaturalne, tworzone lekką, wydłużoną kreską charakterystyczną dla stylu Albertine Zullo. Wyłaniający się z jej rysunków ludzie o pociągłych twarzach i długich smukłych ramionach przywodzą mi na myśl kobiety Modiglianiego. Warto zajrzeć na stronę artystki, żeby nacieszyć oko innymi jej pracami, także tymi tworzonymi dla dorosłych.



W obu książkach znajdziecie mnóstwo żartobliwych i uroczo nieprawdopodobnych historii, burleskowych sytuacji, emocjonalnych zwrotów akcji, a jednocześnie całość jest spójna i  uporządkowana. Gdzie trzeba zachowano umiar i wolną przestrzeń dla wzroku, nic więc nie ginie w chaosie, nie  skacze przed oczami, nie męczy. To z całą pewnością zasługa mistrzowskiego małżeńskiego duetu – Germano i Albertine od wielu lat pracują wspólnie. On tworzy historie, ona wypełnia je kolorem. Jak przyznają w wywiadach, przez lata uczyli się słuchania siebie nawzajem i chowania artystycznej dumy do kieszeni. Dziś różnorodne pomysły i natchnienia łączą w owocny dialog, którego efektem są wyjątkowe książki. Lubiane i doceniane nie tylko w Szwajcarii, z której oboje pochodzą, lecz na całym świecie. W 2016 roku zostali uhonorowani najcenniejszą dla ilustratorów dziecięcych międzynarodową nagrodą Bologna Ragazzi Award.


„Nad morzem”, „W górach”, Germano Zullo & Albertine, wyd. Babaryba 2016.
Wiek: 0+

2 komentarze:

  1. Mamy te tytuły i musze przyznać, że mi się podobaja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Są super. Myślę, że te dwie książki trafiają bardzo uniwersalnie w różne gusta :)

    OdpowiedzUsuń