czwartek, 30 marca 2017

5 złotych

Nuda… nic się nie dzieje… Chłopiec poleguje na kanapie i dłubie w nosie. Siostra pobiegła do szkoły, mama robi pranie, ojciec z książką rozłożoną na kolanach przysypia w fotelu. Jego kontur wtapia się w fotel, znad filiżanki herbaty unosi się smużka pary (na kolejnych stronach coraz bardziej rozpływając się w powietrzu).



Co tu robić, co tu robić w takie senne przedpołudnie, gdy już się znudziło rysowanie, puszczanie samolotu, bycie superbohaterem, a nieopodal nie przebiega żaden biały królik w surducie.
A jednak coś się w końcu zaczyna dziać… podczas nurkowania w odmętach dywanu chłopiec dostrzega, że coś mruga do niego okrągłym okiem spod stołu. Daje nura i… jest! Pięć złotych! Skarb piratów, ocean możliwości.




Ściskając monetę w pięści, zamaszystym krokiem chłopiec odmaszerowuje z domu. Dalej w przygodę! A my razem z nim! Zaczynamy wędrówkę uliczkami miasta fantastycznie odmalowaną przez koreańską artystkę Eun-young Choi delikatnymi, rozmytymi muśnięciami koloru, plamami tuszu odciśniętymi tu i ówdzie, quasi-łuszczącymi się skrawkami starej farby. Ogromnie przypadł mi do gustu ten delikatny, trochę senny styl, doskonale oddający niespiesznie płynący dla chłopca czas: mijane kolejno witryny sklepowe: suknie, manekiny, komputery, buty, buty, torebki, karma dla psów, okulary, kapelusze, stragan z biżuterią kolorową jak landrynki…



Tyle wspaniałych dóbr przed oczami chłopca – wartościowych i przydatnych przedmiotów, które może i ciekawią, może i kuszą. Ale radość dziecka jest niepraktyczna i prosta. Ilustratorka zaznacza ją kilkoma kreskami, kredkowymi ciemnymi rumieńcami na policzkach i wielkim żółtym słońcem LIZAKA ściskanego w ręce.



Wracamy do pierwszej sceny, do – wydawałoby się – punktu wyjścia. Chłopiec znowu siedzi z psem na kanapie, ojciec w fotelu obok (choć już się ocknął i nieprzytomnym wzrokiem patrzy przed siebie – pomyśleć, że nie zarejestrował niczego, z tego co wydarzyło się właśnie w życiu jego syna!). Ale w emocjach i nastawieniu chłopca  wiele się zmieniło. Wystarczy na niego spojrzeć: rozanielony uśmiech,  przymknięte oczy, z buzi sterczy patyczek lizaka… czysta radość.


Bardzo lubię historie bez słów, które, jak widać, cieszą się coraz większą popularnością, bo sięgają po nie kolejne wydawnictwa. Doceniam kanwę opowieści, którą stworzył pisarz, choć nic nie napisał, dając tym samym czytelnikowi wolną drogę do interpretacji, dopowiedzeń, snucia wątków pobocznych. Dzieci są w tym absolutnie bezkonkurencyjne – ich wyobraźnia zaskakuje, dryfuje w kierunkach, które dorosłemu nigdy nie przyszyłyby do głowy. 
Polecam jedną z takich dziecięcych fabuł zapisać w komputerze, wydrukować na małych paseczkach papieru i powklejać na karty książki. Powstanie wówczas niepowtarzalny egzemplarz i wspaniała pamiątka –  książka, którą dziecko współtworzyło.

Jae-hyuk Cha, Eun-young Choi, 5 złotych, wyd. Dwie Siostry 2017
Wiek: 3+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz